poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 17. - Świat przestał istnieć.

Ekipa moich zabójców patrzyła bez przekonania na Williama, Ashley i Maxa. Jedyny banan widniał na twarzy Jake'a, który z głodem w oczach wpatrywał się w odsłonięte nogi Ashley. Wzięłam mocny zamach i walnęłam go łokciem w żebra. Chłopak wykrzywił twarz w grymasie bólu, ale nawet nie jęknął. 
- Gabi, możesz? - słyszę głos Louis, tuż nad swoim uchem. 
Chwyta moją dłoń i kieruje mnie gdzieś na bok. 
- Jesteś pewna, że możemy im ufać? - pyta półgłosem. 
- Nie, nie jestem pewna. Ale nie przekonamy się o tym, jeśli nie zaryzykujemy. Musimy spróbować. - przekonuję go. 
Tommo patrzy na mnie swoim stanowczym i badawczym spojrzeniem. Ja stoję nieruchomo i czekam na to co powie. 
- Nie chcę, żeby coś ci się stało. - mruczy pod nosem, a ja nie umiem powstrzymać uśmiechu. 
- Nie możesz mnie wiecznie chronić. Muszę uczyć się na własnym ryzyku, zaufaj mi. - proszę. 
Patrzy na mnie, zupełnie nieświadomie oblizując usta. Ja również oblizuję swoje i zbliżam się do niego. Dotykam wargami ego policzka i uśmiecham się szeroko. 
- Ufam ci. Ale im, nie. 
- Wiem. - zapewniam go i ciągnę go za rękę w stroję zabójców. 

Czas leci zdecydowanie za szybko. Tydzień minął jak jedna godzina i zanim się obejrzałam był już czwartek, dokładnie dwa dni przed balem. Nadal nie miałam ochoty iść, podobnie jak Louis, ale szczerze powiedziawszy, miałam zamiar tam iść. Chociażby dlatego, by w końcu poczuć się jak normalna dziewczyna.
- O czym myślisz? - Tommo wyrywa mnie z zamyślenia. 
Jest już ciemno, choć zegar wskazuje dopiero osiemnastą. Siedzę na łóżku, Tommo obok mnie. 
- Sama nie wiem... takie tam, rozmyślenia. - zapewniam i odwracam się do niego twarzą. 
- Czyli nie jesteś zbyt zajęta, prawda? - pyta, a ja ze zdziwieniem kręcę głową. - To super. Mogę cię gdzieś zabrać.
- Zabrać? Ale gdzie? - pytam zaskoczona wstając z łóżka i równając się z nim. 

- Niespodzianka. Daję ci godzinę, przyjadę po ciebie. - uśmiecha się do mnie szeroko i szybko wybiega z mojego pokoju. 
To było... dziwne. 
Postanowiłam jednak nie zagłębiać się w to, bo tylko straciłabym czas. Louis już od kilku jest jakiś tajemniczy. Ciągle buja w obłokach i w ogóle mnie nie słucha, ale kiedy próbuję dowiedzieć się czegokolwiek od razu mnie zbywa. Zaczęłam nawet podejrzewać... że może kogoś znalazł... zakochał się...
Serce ścisnęło mi się tak boleśnie, że niemal wyplułam je na podłogę w łazience, do której właśnie weszłam. Gdy wróciłam dzisiaj ze szkoły brałam prysznic, więc teraz mam to z głowy. Czeszę włosy i puszczam je wolno. Poprawiam mój codzienny makijaż czyli tusz, eyeliner i błyszczyk, a potem wracam do pokoju. Otwieram szafę i dzisiaj stawiam na wygodę, choć wcale nie mam pewności, czy to randka. Powinnam nałożyć sukienkę. 
Spojrzałam za okno. Wiatr dudnił o szybę i na samą myśl owiał mnie chłód. Nie ma szans, na odkryte nogi!
Postanowiłam ubrać jasnoszarą bluzę z czerwonym sercem, dżinsy i czerwone trampki. Dorzuciłam do tego kilka złotych bransoletek, pierścionek z czarną różą i złote kolczyki, kółka. Efekt był całkiem niezły, a nie wyglądałam zbyt nienaturalnie. 



Boże, czym ja się tak przejmuję?
Na pewno chce iść gdzieś ze mną bo mu się nudzi, czy coś, a ja od razu jakieś randki wymyślam! 
Do kieszeni wsunęłam telefon i klucze od domu. Poprawiłam włosy w lustrze i byłam gotowa. Z racji tego, że zostało mi jeszcze dwadzieścia minut, walnęłam się na kanapę w salonie i włączyłam jakieś kreskówki. Pośmiałam się trochę ze Scooby'ego, który za wszelką cenę próbował zgubić jakiegoś okropnego potwora, który wcale nie był straszny, ale mniejsza z tym. 
Dokładnie dwie minuty po dziewiętnastej, do moich drzwi zadzwonił dzwonek, więc szybko wstałam z miejsca i podeszłam do nich. Jeszcze raz poprawiłam włosy i z uśmiechem otworzyłam drzwi. 
Louis jak zwykle stał oparty o framugę i również szeroko się uśmiechał. Był ubrany dość normalnie, więc dziękowałam Bogu, że myśli nie podsunęły mi tej sukienki pod nos. Miał na sobie zwykły biały T-shirt, czarną skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy, a na nogach białe supry. 
- No cześć. - wita się niskim głosem, a mnie przechodzą ciarki. 
- Hej. - odpowiadam cicho, mój oddech przyśpiesza. 
- Gotowa? - pyta i uśmiecha się cwaniacko. 
- Powiesz mi dokąd jedziemy? - nie daje za wygraną. 
Nakładam swoją skórzaną wiatrówkę i ruszam za nim do jego samochodu, uprzednio zamykając dom na klucz. 
- Mówiłem ci już, to niespodzianka. - odpowiedział nieugięty. 
Zatrzymał się przy aucie, ale nie wsiadł do niego i nie otworzył mi drzwi. Wpatrzył się we mnie, a ja oczywiście spłonęłam rumieńcem. 
- Nie wsiadamy?
- Musimy się teleportować. - oznajmił cichym tonem i chwycił moją dłoń. 
Skóra pod jego dotykiem zaczęła mnie łaskotać, ale starałam się to ignorować. 
W dwie sekundy później staliśmy już na jakiejś dziwnej ścieżce. Wszędzie wokół widziałam drzewa, ale gdzieś dalej słyszałam wodę. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy.
Nagle chłopak stanął do mnie przodem ,tym samym uniemożliwiając mi pójście na przód. 
- Ufasz mi? - pyta, a ja marszczę brwi.
- Oczywiście, że ci ufam. Co to za pytanie?
- Musze zawiązać ci oczy. 
Louis stanął za mną i zakrył mi oczy jakąś czarną chustką. Teraz ogarnęła mnie ciemność. 
Szliśmy tak kilka minut, otoczeni tylko szumem wiatru i wody. Z każdym kolejnym krokiem moje serce biło szybciej i głośniej. Nogi robiły mi się jak z waty, a oddech zamieniał się w kłębek pary.
W końcu stanęliśmy w miejscu i chociaż tego nie widziałam, czułam że Louis uśmiecha się. 
- Uwaga... 
To co zobaczyłam po odsłonięciu moich oczu było jak z prawdziwego snu. Spowodowało, że moje serce na chwilę się zatrzymało, że zakryłam dłonią swoje usta, i że moje oczy zaszły łzami. Byliśmy nad jeziorem, na terenie Akademii, która wznosiła się nad nami, pięknie oświetlona. Jabłoń, którą tak dobrze znałam, teraz była przystrojona małymi światełkami, które wisiały na każdej jej gałęzi. Co dziwne; jabłoń nadal miała liście, choć był już koniec października. 
Ziemia przystrojona była setkami małych świeczek, które się nie paliły. Gdzieś pod drzewem rozstawiony był koc, ledwo widoczny w tej ciemności. 
- Z tymi świeczkami to się trochę nie udało. Jest ich ponad dwieście, nie miałem cierpliwości ich zapalać. Mogłabyś...? - pyta, wprost do mojego ucha, a ja cichutko chichoczę. 
Podchodzę do krawędzi, gdzie świeczki dopiero się zaczynają i mocno dmucham w ich stronę. Każda zapala się swoim maleńkim światełkiem i dopiero w tamtej chwili spostrzegam, że na kocu coś leży. Mianowicie jedzenie, mnóstwo jedzenia. 
- Boże, Louis... Jak ty to? - nie potrafię wypowiedzieć niczego więcej. 
- Już od dawna chciałem to zrobić, tylko... chyba nie miałem odwagi. - stwierdza, a na jego policzkach kwitną leciutkie, prawie nie widoczne rumieńce.
- TY nie miałeś odwagi?! - pytam z niedowierzaniem i wytrzeszczam na niego oczy. 
Jeszcze raz rozglądam się w każdą stronę nie mogąc napatrzeć się na ten piękny widok. Światełka lampek na gałęziach jabłoni i maleńkie płomyki świeczek były tak niesamowite, że przez chwilę nie oddychałam. 
- Zrobiłeś to dla mnie? - pytam głupio. Mam ochotę strzelić się w czoło. 
- Tylko i wyłącznie dla ciebie. Podoba ci się?
- Czy mi się podoba? - odwracam się do niego przodem i patrzę mu głęboko w oczy. - Tu jest pięknie.  
Chłopak uśmiecha się szeroko i łapie moją dłoń, prowadząc do koca. Siadam na jego brzegu, nadal rozglądając się na boki. 
Spędzamy tam następną godzinę. Przez cały ten czas serce wali mi jak młot i nie mogę powstrzymać myśli, która natarczywie chodziła mi po głowie. 
Naprawdę zrobił to dla mnie. 
Zjedliśmy mnóstwo owoców i kilka słodkości. Przez cały ten czas śmialiśmy z różnych głupot i cieszyliśmy się tym, co działo się w tamtej chwili. Nic poza nim nie miało znaczenia. 
- Chyba powinniśmy się zbierać, nie sądzisz? - pytam, choć tak naprawdę mogłabym zostać tam do końca życia. 
- Zostańmy jeszcze chwilę, muszę ci coś powiedzieć. - uśmiecha się lekko w moją stronę. 
Opiera się o pień drzewa, a ja siadam naprzeciwko niego. 
- Słucham. - zachęcam go. 
Louis bierze głęboki oddech i zwiesza wzrok. Po chwili jednak podnosi go i patrzy mi prosto w oczy.
- Chciałem powiedzieć ci to już bardzo dawno, ale... coś mnie powstrzymywało. Chyba ja sam nie chciałem przyznać się do tego co czuję, ale... obiecuję, że teraz powiem wszystko.  Kiedy cie poznałem, wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. Coś mnie do ciebie przyciągało, coś czego nigdy wcześniej nie czułem. Chciałem spędzać z tobą każdą sekundę, a sam twój widok powodował, że miałem ochotę się uśmiechać... 
- Louis... - wyrywa mi się. Nie mogę uwierzyć, że to są jego słowa.
- ...Tłumiłem to w sobie, mając nadzieję, że to się skończy. Ale się nie skończyło, co więcej... polubiłem to, polubiłem ciebie. Z każdym dniem coraz mocniej i w końcu nie potrafiłem już tego ukrywać. Gabriella... - znowu opuścił wzrok. Stresował się, nie ma co. Ale dlaczego? - Kocham cię. 
Moje serce przestało bić, po prostu się zatrzymało. Rozwarłam usta w akcie niemałego zdumienia. Sens jego słów dotarł do mnie dopiero po kilkunastu sekundach. Poczułam, że robi mi się okropnie gorąco, oczy zaszły mi łzami. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, a jednak... powiedział to. 
Rzuciłam mu się w ramiona i mocno objęłam jego szyję. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, nie zamierzałam ich powstrzymać. 
Boże, on naprawdę to powiedział. 
On też mocno mnie do siebie przytulił, zaczęłam wdychać jego perfumy. Serce tłukło mi się o żebra, miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia. 
- Mam coś dla ciebie. - oznajmił z uśmiechem, kiedy się od niego odlepiłam. 
Z kieszeni swojej kurtki wyjął jakieś pudełeczko, obwiązane złotą wstążką. Zakryłam swoje usta, żeby rzeczywiście nie krzyknąć. 
- Otwórz. - prosi. 
Drżącymi dłońmi odbieram od niego prezent i powoli go otwieram. Lampki, wiszące na drzewie oświetliły dokładnie przepiękną czarną bransoletkę z pięknym, srebrnym znakiem nieskończoności. 



- Wiem, że jest taka... zwykła, ale bardzo mi ciebie przypomina. - stwierdza Louis i wzrusza ramionami. 
Nie potrafię wypowiedzieć nawet słowa, wylewa się ze mnie kolejna fala łez. Odkładam pudełeczko na bok i zbliżam się do bruneta. Łącze nasze usta w delikatnym pocałunku, ledwo dotykam jego warg. Odsuwam się dosłownie na dwa centymetry, żeby spojrzeć na jego reakcję. Jest zaskoczony... pozytywnie zaskoczony.
Tym razem to chłopka przejmuje dowodzenie i mocno wpija się w moje usta. Jego pocałunki są zachłanne i łapczywe, tak jakby bał się, że mogę się odsunąć. 
Gdy rozchylam usta, by wziąć oddech, Tommo nie traci czasu i wsuwa między moje wargi swój język. Nasz pocałunek staje się namiętny i chciałabym, żeby trwał już do końca świata, ale nas obydwoje dopadła potrzeba nabrania powietrza. 
Oddalamy się od siebie i opieramy się o swoje czoło. Louis delikatnie mnie w nie całuje i trwamy w takiej pozycji, aż mój oddech staje się unormowany. 
- Chodźmy do domu. - proszę cichutko. 
- Dobrze, skarbie. - zgadza się i jeszcze raz całuje mnie w usta, krótko i delikatnie. 
Droga powrotna jest równie szybka, jak ta, którą przeżyłam godzinę temu. 
Jedno jest pewne - to co stało się tamtego wieczoru było moim nieświadomym pragnieniem, które wreszcie się spełniło. Ja byłam Louisa, Louis był mój. Staliśmy się jednością. 
____________________________
Jezuuu, jaka tandeta :/
W ogóle mi się nie podoba, jest taki drętwy. 
Bądźcie szczerzy- podobało się wam?
Błagam, nie zabijcie mnie za to coś. 
:(

3 komentarze:

  1. Nie wiem sama czy jestem zła, przerażona czy zachwycona.. I nie chodzi tu o to co napisałaś bo to jest świetne... Kilka dni temu pisałam sobie kolejny rozdział i wpadłam na dokładnie na ten sam pomysł.(TELEPATIA!) Związane oczy, światełka na drzewie, rzeczka w tle.. teraz będę miała od cholery zmieniania, nie chcę żeby było, że papuguje po tobie.. Wygrałaś ten tekst byłaś pierwsza :D A szkoda bo i mi się całkiem udał... Szacun :D
    Rozdział oczywiście boski... No i najważniejsze Lou się w końcu przełamał, nie sądziłam, że od razu będzie "kocham cię" Ale podoba mi się i to bardzo :) Już zaczynał mnie wkurzać :P
    Weny
    Aneta :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko okej?
    Długo się nie pokazujesz?!
    Zaczynam się martwić :/
    Całuje
    Aneta
    Ps. No i ciężko mi bedzie przezyć bez zakończenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. โปรโมชั่น pg slot มากมาย เล่นง่ายจ่ายจริง แตกจริง ต้อง pg slot เท่านั้น! เล่นสล็อต พีจีสล็อต เว็บไซต์ตรงผู้ให้บริการเกมสล็อตออนไลน์ชั้นหนึ่ง ทกลอง เล่น ฟรี พร้อมโบนัส

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy