niedziela, 13 września 2015

Rozdział 3. - Moc Żywego Płomienia.

P.O.V. Gabriella.
Kiedy tylko przekroczyłam bramę na dziedziniec Akademii usłyszałam głośne krzyki i śmiechy. Uwielbiałam to miejsce, a w ciągu roku szkolnego, kiedy jest tu ponad tysiąc uczniów jest jeszcze fajniej. 
W moją stronę biegły cztery osoby, ale tylko trzy z nich (może raczej AŻ trzy) biegły do mnie. 
- Anna! Megan! - krzyknęłam mimowolnie i wpadłam w ramiona rudej i blondi. 
- Tęskniłyśmy! - zawtórowały mi dziewczyny z ogromnym uśmiechem na ustach. 
Kiedy wypuściły mnie z żelaznego uścisku wpadłam w kolejne ramiona, tym razem dużo silniejsze niż dziewczyn. Kiedy chłopak mnie przytulił poczułam silne perfumy, które bardzo lubiłam tak na marginesie. 
- Jake... - westchnęłam i objęłam jego szyję swoimi małymi rączkami. 
- Nawet nie masz pojęcia, jak dobrze, że jesteś! - krzyknął uradowany i jeszcze raz mocno objął mnie ramionami po czym odrywając od ziemi zakręcił nami wokół własnej osi. 
- Ja też się cieszę. - oznajmiam, kiedy stoję już na własnych nogach. 

Do końca dnia zostaję na Felimacie. Kilkadziesiąt minut po moim przybyciu pojawił się ten ciota Oliver. Oczywiście na samym początku starał się jak najbardziej mnie wkurzyć, a kiedy w końcu nie wytrzymałam rzucił tylko jakiś beznadziejny tekst w stylu: "Oh kochanie, złość piękności szkodzi... chyba często się denerwujesz, co?" i odszedł, a ja miałam nadzieję już więcej go nie spotkać. 
Niestety - myliłam się. Oliver nie dawał mi spokoju i choć dobrze wiedział, że tylko mnie tym zniechęca, to dalej próbował się ze mną umówić, w kółko powtarzając, że "lubi niedostępne". Wkurzające...
Kiedy przywitałam się już ze wszystkimi i z każdym z osobna stwierdziłam, że kogoś mi brakuje. Po chwili namysłu (potem winiłam siebie samą, że od razu na to nie wpadłam) zauważyłam brak kruczoczarnej grzywy mojego przyjaciela ze "świata zmarłych". 
- Ee... ten, no to ja muszę na chwilę spadać! - krzyknęłam wycofując się w stronę szkolnych stajni. 
Odwróciłam się i zaczęłam biec, za sobą słysząc zdziwione głosy, coś w stylu: "Gdzie ona biegnie? albo "Pewnie zapomniała przywitać się z jakimś kolesiem", a po chwili usłyszałam głośny krzyk Jake'a:
- Pozdrów Hadesa! - po czym każdy z tam zebranych osób wydał z siebie odgłos podobny do: "Aaa, to oto chodziło!". 

Czasami zaskakuje mnie to ile Jake o mnie wie, wcale mnie o to nie pytając. Faktem jest, że ja i Jake mimo tego iż on żywił do mnie jakieś uczucia, bardzo dobrze się dogadujemy. Zawsze znajdujemy dla siebie czas jak prawdziwi przyjaciele i oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy pełne wsparcie w sobie nawzajem. Niezwykłe...
Otworzyłam szeroko wrota stajni i rozejrzałam się wokoło. Było tam co najmniej trzydzieści boksów, a w nich po jednym koniu. Idąc wzdłuż stajni mijałam znajome mi klacze i ogierów, na przykład Ayę, klacz Jake'a i Yovena, ogiera naszej Rudej. Ale oczywiście to ich szukałam. W przedostatnim boksie po prawej stronie znalazłam cel swoich poszukiwań. 
- Hades! - podbiegłam do konia i objęłam jego szyję ramionami. 
Ogier zarżał entuzjastycznie i poruszył się niespokojnie. 
- Hahah, tak ja też tęskniłam. - uśmiecham się do niego i ostrożnie otwieram bramę zagrody. 
Hades szczęśliwy wybiega z niej i od razu wychodzi ze stajni. Biegnę za nim i kiedy wdrapuję się na jego grzbiet dostrzegam Megan biegnącą w moim kierunku. 
- Ej, Gabriella! - krzyczy, a Hades zaczyna się niespokojnie poruszać. - Profesor Aidan prosi się do swojego gabinetu. Mówi, że to ważne. 
Niechętnie ześlizguję się z siodła i wleczę się za Megan, posyłając ogierowi przepraszające spojrzenie. 

- Wzywał mnie Pan? - pytam, uchylając drzwi do tego niesamowitego gabinetu. 
- Tak, owszem. Proszę, wejdź. - poleca mi, a ja posłusznie siadam na krześle, na przeciwko biurka dyrektora. 
- Chciał Pan ze mną porozmawiać o czymś ważnym... - zaczynam, ale zanim zdążam dokończyć Profesor Aidan już wszystko objaśnia. 
- Poczekaj Gabriello na swoich przyjaciół. Z nimi również chciałbym porozmawiać. 
Nie muszę tego komentować, bo do gabinetu jak na zawołanie wchodzą Louis i Victoria. 
- Dobrze, jesteśmy już w komplecie. - oznajmia Cathal i siada w swoim fotelu po drugiej stronie biurka. 
Przez krótką chwilę milczy, stykają ze sobą koniuszki swoich palców i poważnie nad czymś rozmyślając. 
- Ostatnim razem, wewnątrz Gór Mglistych wykazaliście się ogromną odwagą... - zaczął mówić, a my uważnie słuchać. - Pokazaliście, że nie ważne w jak bardzo niebezpiecznej sytuacji się znajdujemy, nie wolno nam wątpić w siebie. Pokonaliście wroga, ale musicie wiedzieć, że śmierć Morgany wcale nie oznacza zwycięstwa. Zło nadal żyje i krąży po tym świecie, a naszym obowiązkiem jest je powstrzymać. - wyjaśnia, a każde z nas z przejęciem słucha każdego jego słowa. - Naszym najgorszym wrogiem jest Strach. Chyba nie muszę wam mówić jak bardzo jest on niebezpieczny. 
- Niebezpieczny? Niby dlaczego? - pyta Victoria, opadając na oparcie swojego fotela. 
- Ponieważ nie ma on ciała, ani głosu, ani nawet uczuć. Strach jest wytworem naszej wyobraźni i tylko my możemy go pokonać. 
- Ale jak? - pytam, bo nie do końca wszystko rozumiem. 
Profesor Aidan wstał z fotela i odwrócił się do nas tyłem, przodem do oszklonej ściany. Milczał. 
- Strach ma różne odmiany. Ciemność, Samotność, Ból... nasze słabości, na przykład strach przed... ciemnościami, sprawia że On jest silniejszy. Im więcej strachu pochłania, tym bardziej się boimy i tym samym doprowadza nas nawet do szaleństwa. Przestajemy wierzyć w siebie, w światłość i miłość. Przestajemy sobie ufać, a to doprowadza nas do istnej zguby. 
Kiedy słuchałam tego co miał do powiedzenia dyrektor ciarki przełaziły mi po plecach. Czyli naszym wrogiem ma być ktoś, a raczej coś czego nie widać, coś czego nie można ani dotknąć, ani usłyszeć... jak mamy z nim walczyć?
- Jest jeszcze coś... - zaczyna profesor Aidan, ponownie siadając na swoim miejscu. - W mieście Ognia, Fuego jest ukryta tajemnicza Księga Żywego Płomienia. Twojego Płomienia, Gabriello. W tej Księdze są zawarte wskazówki jak walczyć ze Strachem i Złem, ale również wskazówki, które pomogą ci zdobyć nowe moce...
- Chwileczkę! Nowe moce? - powtarzam nie dowierzając. 
- Tak, Gabriello. Nowe moce, Moce Żywego Płomienia. - wyjaśnia, kiwając głową. 
- A-ale myślałam, ż-że nie można m-mieć więk-kszej mocy... - ze stresu zaczynam się jąkać, zresztą jak zawsze. 
- Moc Żywego Płomienia jest od lat uwięziona w Wulkanicznym Rubinie, czekając na osobę, która będzie godna i na tyle silna, by ją posiąść. - dodaje Cathal przymykając oczy w zastanowieniu. 
- A-ale po co m-mi nowa m-moc, skoro Strach n-nie ma ciała? Nie mogę z nim walczyć... 
- Żywy Płomień jest wewnętrzną harmonią, która da ci Moc o niesłychanej sile. Będziesz miała o wiele większe szanse na pokonanie Strachu. 
- No to, na co jeszcze czekamy? Chodźmy po tą Książeczkę! - Victoria podrywa się z fotela i z podekscytowania o mało się nie wywraca. 
- Spokojnie, Victorio. Na Księgę przyjedzie jeszcze pora, poza tym nie wystarczy tylko ją znaleźć, by Gabriella mogła zdobyć Żywy Płomień. - wyjaśnia profesor Aidan. - Każde z was będzie poddane próbie... - dyrektor zaczyna wpatrywać się przez szybę na dziedziniec szkoły. - Nadchodzą czasy, w których każdy z nas będzie musiał wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe.* 

Padam bezsilnie na łóżko w swoim pokoju. Moi rodzice już dawno śpią, ale ja wciąż myślę o Żywym Płomieniu. Byłam przekonana, że to już koniec, że wrócę do normalnego życia. A tymczasem czekają mnie jeszcze bardziej niebezpieczne przygody. 
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze ogromne wyrzuty sumienia, których za nic nie mogę się pozbyć. Przeze mnie Victoria jest skazana na... jedzenie ludzi, moi rodzice nie mają o niczym pojęcia i zaczynają się o mnie martwić, a ja nie wiem jak mam im o tym wszystkim powiedzieć! Zaczynam czuć, że... się do tego nie nadaję. 
Kim ja właściwie jestem? Czuję, że... choć mam wokół siebie tylu kochających mnie ludzi... jestem w tym sama. Zupełnie sama! Czuję jak samotność napiera na mnie z każdym dniem i nie umiem sobie z nią poradzić. 
- Gabriella... - słyszę szept i od razu zrywam się z łóżka. 
- Le-eon? - pytam w przestrzeń i widzę jak obok okna zaczyna kłębić się mgła. 
Przerażona cofam się jeszcze o kilka kroków, ale gdy dziwna chmura zaczyna nabierać kształtów, zaczynam rozumieć, że nie ma się czego bać.
- Wystraszyłeś mnie... - przyznaję z niesmakiem. 
- Nie możesz spać. - stwierdza Leon i siada na moim łóżku. 
- Tak... to był ciężki dzień. - potwierdzam i ponownie ląduję na miękkich poduszkach. 
- Mama zawsze śpiewała ci, kiedy nie mogłaś zasnąć. - wspomina chłopak, a ja z zaciekawieniem zaczynam słuchać. - Zawsze powtarzała, że jedynie miłość może odegnać strach. 
Z Leonem rozmawiam jeszcze tylko przez chwilę. Po kilkunastu minutach odpływam i przypuszczam, że Leon również odpłynął, w dosłownym tego słowa znaczeniu. 

* - Albus Dumbledore - "Harry Potter i Zakon Feniksa".
______________
Cześć skarby!
Jak tam szkoła? Czy tylko mi wydaje się, że chodzimy do niej już baaardzo  długo? 
A jak wam się podoba rozdział? 
Czekam na wasze opinie ;*


Patronus.
#HappyBrithdayNiall #13września #22lata! #ZawszeBędziemyCięKochać! <3

2 komentarze:

  1. Kurcze już mam dość tej szkoły rok szkolny się dopiero zakończył a ja już dzisiaj miałam dwa sprawdziany i dwie kartkówki koszmar...

    Rozdział mi się podoba :*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świetny, wybacz że dawno się nie pokazywałam, jakoś tak niestety wyszło.
    Nie mogę się już doczekać nowych przygód i aż Lou i Gabi zaczną myśleć prawdziwie, mam już ich dość. Niech w końcu wyda się co do siebie czują :D
    No chyba wszystko :*
    Całuje
    Aneta

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy