"Nigdy nie jest za późno,
żeby zacząć od nowa,
żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować.
Nigdy nie jest za późno,
by na stacji złych zdarzeń
złapać pociąg ostatni
i dojechać do marzeń"
Tydzień minął tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł czas na piątek. Rano, jak zawsze poszłam do szkoły. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten dzień nie będzie "jak zawsze". Do szkoły postanowiłam pojechać na deskorolce, ponieważ obudziłam się wcześniej i nie miałam ochoty znów kisić się w tym autobusie. Victoria dzisiaj nie poszła do szkoły, dając mi znać sms'em, że "wszystko jest git, po prostu się źle czuje". żeby zacząć od nowa,
żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować.
Nigdy nie jest za późno,
by na stacji złych zdarzeń
złapać pociąg ostatni
i dojechać do marzeń"
P.O.V. Gabriella.
Wyszłam więc bez niej i z torbą na ramieniu ruszyłam w drogę do szkoły.
W drzwiach budynku spotkałam nikogo innego jak Louisa Tomlinsona gadającego zawzięcie o czymś z Zaynem Malikiem.
- Cześć chłopaki! - witam się z nimi, a Tommo całuję w policzek.
- Cześć, co masz pierwsze? - pyta Zayn.
Ostatnio nasze relacje znacznie się poprawiły. Wcześniej, podczas wakacji, ja i Zayn w ogóle ze sobą nie gadaliśmy, a teraz - gadamy non stop.
- Eee... Historię, a wy? - odpowiadam i zadaję kolejne pytanie.
- Historię. - odpowiada Louis.
- Dobra, spadam bo muszę jeszcze zabrać książki z szafki i w jednym kawałku dotrzeć do klasy, także życzcie mi szczęścia i do zobaczenia w klasie! - krzyczę na odchodne i nie czekając na odpowiedź jadę na desce korytarzem, prosto do mojej szafki.
Zanim jednak zdążam ją w ogóle otworzyć słyszę dzwonek. Teraz rozpętuje się prawdziwe piekło. Szybko wymieniam książki i bez zastanowienia biegnę korytarzem do klasy. Kiedy otwieram do niej drzwi nauczyciela jeszcze nie ma.
- Ta to ma pieprzone szczęście! - komentuje Malik, a klasa wybucha śmiechem.
Kręcę głową z uśmiechem i siadam do ławki z Vic.
- Ej, czarownica! - słyszę zaczepkę z tyłu.
Odwracam się i dostrzegam Olivera, klasowego clowna. Popisuje się, sądzi, że każda może być jego i - moim zdaniem - jest po prostu tępy. Co do jego urody, która tak włada sercami szkolnych dziewczyn, to przyznam - jest przystojny. Ale nic poza tym.
Oprócz tego, że od początku roku jest nowym uczniem w naszej szkole, jest też nowym Zabójcą w Akademii. On pilnuje ogólnego porządku u nas w budzie... a raczej powinien pilnować.
- Czego? - pytam równie cicho jak on.
- Ohoho, nie tak ostro, okej? Chciałem tylko zapytać czy odwiedzasz jutro Felimatę.
Felimata to wyspa, na której stoi moja ukochana Akademia. Oprócz Szkoły Zabójców, jest tam małe miasteczko, w którym mieszkają moi znajomi, chociażby na przykład Jake czy Anna.
- Tak, a bo co? - odpowiadam szorstko.
Nie lubię go. Jest strasznym egoistą, narcyzem, a poza tym od dłuższego czasu jestem jego "celem głównym". Po prostu ubzdurał sobie, że jesteśmy dla siebie stworzeni, choć tak naprawdę nadal nie oszczędza sobie dziwnych i przykrych uwag na mój temat.
Oliver nie zdąża odpowiedzieć na moje pytanie, jedynie puszcza mi oczko i do klasy wchodzi nauczycielka historii.
Kolejny rutynowy dzień w szkole, nic nadzwyczajnego. Dwie jedynki, trzy piątki i trója - nic nowego. Ale po szkole...
Kiedy lekcje się skończyły razem z Zaynem, Louisem i Victorią pojechaliśmy (na motocyklach) do mojego domu (Vic' do swojego), aby się przebrać i coś zjeść.
Kiedy byliśmy już na miejscu Malik postanowił pójść z Tori na drugą stronę ulicy, do domu blondynki krzycząc coś o spotkaniu za piętnaście minut. Natomiast ja i Tomlinson weszliśmy do mojego mieszkania, gdzie czekali na mnie rodzice.
- Cześć mamo, cześć tato... - witam się z nimi i każdemu daję całusa w policzek. - Em... to jest Louis Tomlinson, mój... przyjaciel. - przedstawiam bruneta.
Moja mama od razu podchodzi do Tommo by 'wycałować' jego policzki, natomiast tata... on przez dłuższą chwilę przypatruje się chłopakowi po chwili mrucząc ciche "dzień dobry" po czym wrócił do czytania dzisiejszej gazety.
- Nooo tak... To my pójdziemy już na górę i nie przeszkadzamy wam... - próbuję czmychnąć do pokoju niezauważona, ale niestety nie udaje mi się to.
- Na górę?! Niby dokąd? - pyta tata powoli wytrącając się z równowagi.
- Do pokoju tato... - wzdycham przeciągle na znak mego znudzenia.
- Do pokoju... - powtarza z lekkim przymrużeniem oka.
Louis grzecznie stoi przy schodach i przypatruje się tej sytuacji z lekkim zażenowaniem na twarzy.
- Tak tato, do pokoju. Wybacz, ale śpieszymy się. - pociągnęłam Tomlinsona za rękę i zanim mój ojciec zdążył cokolwiek powiedzieć byliśmy już w połowie drogi do pokoju. Nie jestem do końca pewna, ale chyba słyszałam ciche "tylko zostawcie drzwi otwarte", a potem
- Wybacz za niego, jest trochę... - próbuję usprawiedliwić Remusa.
- Zazdrosny? - podsuwa, a ja kiwam lekko głową.
Idę do łazienki się przebrać, podczas gdy Louis zostaje w pokoju. Po zmienieniu ubrań wiążę włosy w warkocz i przejeżdżam usta pomadką ochronną. Wychodzę z pomieszczenia i widzę jak Louis ogląda moje zdjęcia, które stoją na biurku.
- Ta to ma pieprzone szczęście! - komentuje Malik, a klasa wybucha śmiechem.
Kręcę głową z uśmiechem i siadam do ławki z Vic.
- Ej, czarownica! - słyszę zaczepkę z tyłu.
Odwracam się i dostrzegam Olivera, klasowego clowna. Popisuje się, sądzi, że każda może być jego i - moim zdaniem - jest po prostu tępy. Co do jego urody, która tak włada sercami szkolnych dziewczyn, to przyznam - jest przystojny. Ale nic poza tym.
Oprócz tego, że od początku roku jest nowym uczniem w naszej szkole, jest też nowym Zabójcą w Akademii. On pilnuje ogólnego porządku u nas w budzie... a raczej powinien pilnować.
- Czego? - pytam równie cicho jak on.
- Ohoho, nie tak ostro, okej? Chciałem tylko zapytać czy odwiedzasz jutro Felimatę.
Felimata to wyspa, na której stoi moja ukochana Akademia. Oprócz Szkoły Zabójców, jest tam małe miasteczko, w którym mieszkają moi znajomi, chociażby na przykład Jake czy Anna.
- Tak, a bo co? - odpowiadam szorstko.
Nie lubię go. Jest strasznym egoistą, narcyzem, a poza tym od dłuższego czasu jestem jego "celem głównym". Po prostu ubzdurał sobie, że jesteśmy dla siebie stworzeni, choć tak naprawdę nadal nie oszczędza sobie dziwnych i przykrych uwag na mój temat.
Oliver nie zdąża odpowiedzieć na moje pytanie, jedynie puszcza mi oczko i do klasy wchodzi nauczycielka historii.
Kolejny rutynowy dzień w szkole, nic nadzwyczajnego. Dwie jedynki, trzy piątki i trója - nic nowego. Ale po szkole...
Kiedy lekcje się skończyły razem z Zaynem, Louisem i Victorią pojechaliśmy (na motocyklach) do mojego domu (Vic' do swojego), aby się przebrać i coś zjeść.
Kiedy byliśmy już na miejscu Malik postanowił pójść z Tori na drugą stronę ulicy, do domu blondynki krzycząc coś o spotkaniu za piętnaście minut. Natomiast ja i Tomlinson weszliśmy do mojego mieszkania, gdzie czekali na mnie rodzice.
- Cześć mamo, cześć tato... - witam się z nimi i każdemu daję całusa w policzek. - Em... to jest Louis Tomlinson, mój... przyjaciel. - przedstawiam bruneta.
Moja mama od razu podchodzi do Tommo by 'wycałować' jego policzki, natomiast tata... on przez dłuższą chwilę przypatruje się chłopakowi po chwili mrucząc ciche "dzień dobry" po czym wrócił do czytania dzisiejszej gazety.
- Nooo tak... To my pójdziemy już na górę i nie przeszkadzamy wam... - próbuję czmychnąć do pokoju niezauważona, ale niestety nie udaje mi się to.
- Na górę?! Niby dokąd? - pyta tata powoli wytrącając się z równowagi.
- Do pokoju tato... - wzdycham przeciągle na znak mego znudzenia.
- Do pokoju... - powtarza z lekkim przymrużeniem oka.
Louis grzecznie stoi przy schodach i przypatruje się tej sytuacji z lekkim zażenowaniem na twarzy.
- Tak tato, do pokoju. Wybacz, ale śpieszymy się. - pociągnęłam Tomlinsona za rękę i zanim mój ojciec zdążył cokolwiek powiedzieć byliśmy już w połowie drogi do pokoju. Nie jestem do końca pewna, ale chyba słyszałam ciche "tylko zostawcie drzwi otwarte", a potem
- Wybacz za niego, jest trochę... - próbuję usprawiedliwić Remusa.
- Zazdrosny? - podsuwa, a ja kiwam lekko głową.
Idę do łazienki się przebrać, podczas gdy Louis zostaje w pokoju. Po zmienieniu ubrań wiążę włosy w warkocz i przejeżdżam usta pomadką ochronną. Wychodzę z pomieszczenia i widzę jak Louis ogląda moje zdjęcia, które stoją na biurku.
P.O.V. Louis.
Podczas gdy Black siedzi w łazience, zaczynam przechadzać się po jej pokoju. Ciemno-niebieskie ściany malowane na przemian z białymi, jasne panele i meble, granatowa pościel i puchaty dywan na środku pokoju. Niezły styl i dokładnie odzwierciedla charakter Gabrielli.
Na biurku oprócz ciemno-niebieskiego laptopa z jej imieniem napisanym na biało stoją też zdjęcia. Większość z nich przedstawia Gabi z przyjaciółmi i Hadesem, jest też jedno ze mną.
Ale największą uwagę przykuwa zdjęcie, którego jeszcze nie widziałem. Jest na nim Gabriella, jeszcze wtedy miała grzywkę na całe czoło (uważa, że wyglądała okropnie, ale to nie prawda) oraz jakiś chłopak. Wysoki, szczupły, umięśniony. Czarne włosy i migdałowe oczy. Całował ją w policzek, a ona się śmiała.
Nagle poczułem jakieś dziwne uczucie, którego nie czułem już bardzo dawno. Na początku go nie pamiętałem, ale potem zdałem sobie sprawę, że to przecież tak oczywiste! Była to ta cholerna zazdrość, którą czułem przez Alice. Nienawidziłem tego uczucia już od pierwszej chwili.
Nie mogłem jednak go ignorować. Nie, jedyne czego nie powinienem względem tego uczucia to odczuwać go. A już na pewno nie względem brunetki. My... nie pasujemy do siebie. Poza tym, ona daje mi jasno do zrozumienia, że nie chce ze mną być. Więc czemu miałbym próbować? Zresztą, to tylko przyjaciółka.... tylko przyjaciółka.
Słyszę ciche stuknięcie, więc obracam się i widzę Gabriellę stojącą opartą o futrynę drzwi do łazienki.
- Tylko... patrzyłem... - tłumaczę się, sam nie wiem po co.
- Jasnee... - mruczy dziewczyna nieprzekonana, zgrabnym krokiem przybliżając się do mnie.
Po raz kolejny mogłem dostrzec jak piękne są jej oczy. Błękit jej tęczówek wprawia mnie w błogi nastrój tak jakbym patrzył w najprawdziwsze szafiry. Cudowne...
- Chyba powinniśmy już iść - stwierdza nie odrywając ode mnie wzroku.
Dopiero gdy dziewczyna dotyka mojej dłoni wypadam z tego dziwnego transu i szybkim ruchem wychodzę z pokoju tuż za brunetką.
Kiedy wychodzimy przed dom Zayn i Victoria już na nas czekają.
- Co tak długo? - skarży się blondynka z kwaśną miną.
- Przepraszam, musiałam uporać się z rodzicami. - kłamie brunetka, na co ja lekko się uśmiecham.
- No nieważne, chciałam ci coś dać. - mówi Vic' po czym wkłada coś do ręki przyjaciółki.
- Ah! Mój medalion! - krzyczy uradowana Black i wpada w ramiona Tori. - A-ale jak? - z przejęcia Gabriella zaczyna się jąkać. Słodkie...
To znaczy, głupie!
Głupie, to miałem na myśli!
- Kiedy byłam jeszcze więziona przez Morganę znalazłam go w jednej z cel. - wyjaśnia ze wzruszeniem ramion.
Piękny, nieskazitelnie błękitny kamyk połyskuje już na szyi Bri, a ta uradowana ciągle się uśmiecha.
- Dziękuje... - wzdycha po raz kolejny.
- Dziewczyny, czas ucieka! - przypomina Zayn najzwyczajniej niewzruszony całą tą sytuacją.
Po dosłownie dwóch minutach jesteśmy już przed brama wejściową Akademii. Wystarczyło jedno pociągnięcie ręką Gabrielli, by otworzyć szybki portal. Takie samo dotknięcie jej dłoni sprawia, że brama natychmiast się otwiera, a w naszą stronę biegną już przyjaciele brunetki.
- Tylko... patrzyłem... - tłumaczę się, sam nie wiem po co.
- Jasnee... - mruczy dziewczyna nieprzekonana, zgrabnym krokiem przybliżając się do mnie.
Po raz kolejny mogłem dostrzec jak piękne są jej oczy. Błękit jej tęczówek wprawia mnie w błogi nastrój tak jakbym patrzył w najprawdziwsze szafiry. Cudowne...
- Chyba powinniśmy już iść - stwierdza nie odrywając ode mnie wzroku.
Dopiero gdy dziewczyna dotyka mojej dłoni wypadam z tego dziwnego transu i szybkim ruchem wychodzę z pokoju tuż za brunetką.
Kiedy wychodzimy przed dom Zayn i Victoria już na nas czekają.
- Co tak długo? - skarży się blondynka z kwaśną miną.
- Przepraszam, musiałam uporać się z rodzicami. - kłamie brunetka, na co ja lekko się uśmiecham.
- No nieważne, chciałam ci coś dać. - mówi Vic' po czym wkłada coś do ręki przyjaciółki.
- Ah! Mój medalion! - krzyczy uradowana Black i wpada w ramiona Tori. - A-ale jak? - z przejęcia Gabriella zaczyna się jąkać. Słodkie...
To znaczy, głupie!
Głupie, to miałem na myśli!
- Kiedy byłam jeszcze więziona przez Morganę znalazłam go w jednej z cel. - wyjaśnia ze wzruszeniem ramion.
Piękny, nieskazitelnie błękitny kamyk połyskuje już na szyi Bri, a ta uradowana ciągle się uśmiecha.
- Dziękuje... - wzdycha po raz kolejny.
- Dziewczyny, czas ucieka! - przypomina Zayn najzwyczajniej niewzruszony całą tą sytuacją.
Po dosłownie dwóch minutach jesteśmy już przed brama wejściową Akademii. Wystarczyło jedno pociągnięcie ręką Gabrielli, by otworzyć szybki portal. Takie samo dotknięcie jej dłoni sprawia, że brama natychmiast się otwiera, a w naszą stronę biegną już przyjaciele brunetki.
___________________________
Cześć i Czołem!
Dzisiaj wracam do was z kolejnym, krótkim rozdzialikiem :)
Wiem, że nie jest jakoś specjalnie fajny czy coś,
ale pamiętajcie, że dopiero zaczynamy! ;)
A jak tam szkoła?
Całuję,
Wasza Patronus!
Niemoge się doczekać next...
OdpowiedzUsuń(jaka ja niecierpliwa dopiero co przeczytałam a już chce następny)
Rozdział genialny jak zwykle :* Liczę na to że pomiędzy Lou a Gabi jednak coś będzie xd Według mnie to idealnie do siebie pasują :) ale pomiędzy Tori a Zaynem chyba też coś się rodzi prawda? xd Szybko dodawaj następny bo nie mogę się doczekać :* życzę weny i do następnęgo <3
OdpowiedzUsuń