wtorek, 18 sierpnia 2015

One Shot #1 - "Coś kończy się, żeby coś mogło trwać" - część 2.

Następnego dnia budzi mnie budzik, który nastawiłam poprzedniego dnia na dziesiątą rano. Wstaję, przebieram się i schodzę na dół. Po śniadaniu składającym się z jogurtu owocowego i dwóch bułek wychodzę na dwór. Otwieram skrzynkę pocztową i tak jak przypuszczałam znajduję w niej bilet na dzisiejszy koncert, który zaczyna się o piętnastej. Mam jeszcze sporo czasu, więc po prostu odwiedzę Darcy.
Pakuję się do samochodu i jadę autostradą okrągłe trzydzieści minut. Wchodzę do szpitala i nawet nie podchodząc do recepcji idę korytarzem do sali siostry. Uchylam drzwi i widzę Darcy leżącą na łóżku. Śpi, więc nie będę jej budzić. Po prostu usiadłam przy niej i przez następne kilka godzin nie robiłam kompletnie nic poza gapieniem się w nią. 
Kiedy spojrzałam na zegarek była już trzynasta, więc zaczęłam się zbierać. 
W domu przebrałam się i spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do mojej listonoszki. Kruczoczarne włosy, które naturalnie mi się kręciły puściłam wolno. Wyszłam z domu z kuchni zabierając po drodze klucze i butelkę wody. 
Na arenę jechałam czterdzieści minut. Szybko uporałam się z wejściem choć przed bramką stało strasznie dużo dziewczyn i nie tylko. Co najmniej dwie setki. 
Miałam do niewyobrażalne szczęście, bo na bilecie pisało, że mam stanąć w pierwszym rzędzie, który mieścił się kilka metrów od sceny. Stąd było widać wszystko doskonale. 
Na rozpoczęcie czekałam kilka minut, ale nie przeszkadzało mi to. Mogłam w spokoju popatrzeć na wspaniałe dekoracje. Po około dziesięciu minutach na scenę wparowało czterech chłopaków, których poprzedzono głośnym aplauzem, który niemal rozwalił mi uszy. Oparłam się o barierkę, która nie pozwalała fankom podejść bliżej i czekałam na muzykę. 
Pamiętaj, robisz to dla Darcy...

Chłopcy ustawili się przy mikrofonach, każdy był oznaczony innym kolorem. Blondyn jako jedyny miał na mikrofonie trzy kolory, a dokładniej flagę Irlandii.
Kiedy zaczęły się pierwsze akordy Up All Night wszyscy zaczęli skakać i śpiewać. Ja jako jedyna stałam bez ruchu i próbowałam zaczerpnąć powietrza. Muzyka jednak uderzyła również i mnie i po chwili zaczęłam się śmiać i nucić refren. 
One Direction zagrało jeszcze kilka kawałków, naprawdę świetnych kawałków. Harry, Niall i Louis usiedli na skórzanej kanapie, która stała po środku sceny, a Liam podszedł do nas trochę bliżej. 
- Dziękujemy wam, za dzisiejszy wieczór! Byliście naprawdę wspaniali, kochamy was! Ostatnią piosenką dzisiaj będzie Moments, a potem pożegnamy się mając ogromną nadzieję, że się jeszcze spotkamy! Śpiewajcie z nami! - poprosił i usiadł między Louisem, a Harrym. 
Moments jest moją ulubioną piosenką, więc kiedy tylko dotarło do mnie, że właśnie ją będą teraz śpiewać zaczęłam się drzeć jak idiotka. Uwielbiam tą piosenkę, za jej przekaz. Kiedy jej słucham niemal słyszę śmiech Darcy i moich rodziców. 
Usłyszałam ją. Zaczęli grać, a chłopcy śpiewać. Do oczu zaczęły cisnąć się łzy, których nie potrafiłam zatrzymać. Rozpłakałam się.
Ale wszystko się kiedyś kończy. One Direction pożegnali się i zeszli ze sceny, a wokół mnie rozpętał się istny chaos. Jedni chcieli wyjść, inni upierali się, że zostaną. Niewielka grupka osób pchała się za kulisy. Było tam naprawdę mało osób, zaledwie osiem. Stanęłam na końcu kolejki i czekałam. Każda z nas miała dwadzieścia minut, niewiele, ale mnie wystarczy. 
Kiedy w końcu nadeszła kolej na mnie niepewnym krokiem weszłam do pokoju, w którym miało się odbyć moje spotkanie. Kiedy weszłam chłopcy się z czegoś śmiali, ale gdy mnie dostrzegli spoważnieli, choć żaden z nich nie przestał się uśmiechać. Każdego zmierzyłam wzrokiem, ale... Niall, on jakoś dziwnie mi się przypatrywał. Uśmiechał się, a jego uśmiech spowodował, że wszystkie obawy zniknęły. Niesamowite...
Blondyn podszedł do mnie bliżej.
- My się chyba już znamy, co? - pyta, a ja patrzę na niego zdezorientowana. 
Podchodzi jeszcze bliżej, a mi robi się gorąco. 
- Nie ładnie tak wpadać na obcych ludzi - szepcze mi do ucha, dopiero po chwili zaczynam rozumieć, że to moje słowa.
- Chłopak ze sklepu! -krzyczę zadowolona swoją błyskotliwością. 
Horan wzrusza ramionami i wraca na swoje miejsce. 
- Nie bardzo rozumiem co się właśnie stało, ale... cześć, tak w ogóle. - wita się Harry. 
- Cześć, mam na imię Kate. - ja również witam się z chłopakami. 
Cała czwórka zaczyna mi się natarczywie przypatrywać co wprawia mnie w dziwne zakłopotanie. 
- Co? - pytam nie mogąc już tego wytrzymać.
- No bo... wiesz, to trochę niespotykane, przynajmniej dla nas, żeby fanka nie piszczała, wrzeszczała, płakała czy panikowała na nasz widok. - tłumaczy Louis. 
- Mało skromnie to zabrzmiało, stary - karci go Liam, na co ja chichoczę cicho. 
- Lubię was, ale nie świruję na wasz widok. - odpowiadam. - Poza tym... mam do was prośbę. 
Postanowiłam, że nie będę owijać w bawełnę, po prostu ich o to poproszę. 
- Autografy? - pyta Niall.
- Nie. - kręcę głową.
- Zdjęcia? - podsuwa Liam
- Nie. 
- Całusyyy!! - Harry aż krzyczy z radości. 
- Nie! - odpowiadam. - To coś... poważniejszego. 
Chłopcy patrzą na mnie wyczekująco więc biorę głęboki oddech. 
- Chodzi o moją siostrę. Ma na imię Darcy, ma siedem lat i jest chora... poważnie chora. Zostało jej niewiele czasu i... ona umiera. - słowa grzęzną mi w gardle. - Poprosiła mnie, żebym namówiła was na wizytę u niej. Dałoby się to załatwić?
One Direction patrzą na siebie nawzajem wyszukując u drugiej osoby odpowiedzi. 
- Chyba nie bardzo - odpowiada Liam ze smutną miną. 
Mi też robi się smutno, bo zdaję sobie sprawę, że byłam zbyt pewna powodzenia. 
- Dlaczego? - pyta Niall z wyrzutem i w tej chwili jestem mu wdzięczna. 
- Bo będziemy mieli kłopoty, Paul się wkurzy. - tłumaczy Liam na upartego, a mimo to widzę, że jest naprawdę smutny, zresztą jak cała reszta. 
- Ale... - próbuje jeszcze raz Horan. 
- Nie, dzięki Niall, ale... nie chcę żebyście mieli kłopoty. 
- Ale przecież dobrze robimy, nie? Pomoglibyśmy spełnić czyjeś marzenie, a to chyba właśnie o to chodzi. - nalega Horan. 
Widziałam jak bardzo zależało mu na wizycie u Darcy. Chciał jej pomóc, a ja byłam mu za to naprawdę wdzięczna. 
- Dobra, - odzywa się blondyn po chwili ciszy. - więc pójdę sam. - oświadcza, a na moją twarz wkrada się mały uśmiech. 
- Niall... - odzywam się, ale chłopak podchodzi do mnie i mówi:
- Nie, Kate. Ja chcę ją poznać. - przekonuje mnie. Kiwam lekko głową. 
- Dobra, zrobimy tak: Niall pojedzie jutro z tobą do twojej siostry, a my w razie czego będziemy go kryć. - ustala Liam, a Horan kiwa głową. 
Zapada cisza, w której każdy z nas chce coś powiedzieć, ale żadne się nie odzywa.
- Zrobiło się zbyt poważnie! - skarży się Louis. - Jak wtedy gdy zjadłem żelki Nialla.
Wybucham głośnym śmiechem. Właściwie jego żart nie był jakoś specjalnie śmieszny po prostu mam w sobie już za dużo emocji. 
- Ej, sam się prosiłeś o tego siniaka! - przypomina mu blondyn. 
- Proponuję wspólne po południe u nas, co ty na to, Kate? - pyta Harry.
- Nie chcę robić problemu... 
- Jakiego problemu? Jesteśmy znajomymi, nie? A znajomi się odwiedzają, więc teraz ty jedziesz z nami i spędzimy razem czas. - kwituje Horan, takim tonem, że nie mam siły się sprzeciwić. 
- Okej, zgoda. - wzdycham, a chłopaki zaczynają się cieszyć jak małe dzieci. 
Nie rozumiem ich. Przecież my się nie znamy, nie wiem kim są, a oni nie wiedzą kim jestem ja. A mimo to zachowują się tak jakbyśmy byli co najmniej przyjaciółmi.

Spędzamy razem cały wieczór. Oglądamy filmy, gramy w gry i w butelkę i zamawiamy pizzę. W tamtej chwili czuję się naprawdę jak dziecko i... dobrze mi z tym. Tak naprawdę to właśnie w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że wcale nie jestem jeszcze dorosła. Choć mam dwadzieścia lat w duszy jestem nadal dzieciakiem. I chcę nim być. Nie chcę jeszcze dorastać! 
- Kate, podasz mi popcorn? - słyszę jak głos Harry'ego wyrywa mnie z transu. 
Oglądamy jakiś strasznie nudny horror i choć widzę, że chłopakom też się nie podoba, to wiem, że żadne z nich nie przyzna tego na głos. 
- Co? - pytam zdezorientowana nie do końca słysząc jego pytanie. 
- Popcorn. - powtarza prośbę, a ja posłusznie podaję mu miskę z przekąską. 
Po kilku minutach film staje się tak nudny, że nie umiem już powstrzymać ciężkich powiek. Po prostu zasypiam na ramieniu blondyna. 
______________________________
Kolejna część, i jak?
Patronus <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy