wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 19.

"Skąd się wziąłeś"
WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!!
"Każdy w swoim życiu
ma swoje Zing.
Nie przegap swojego, kochanie"
~Martha, "Hotel Transylwania"
_________________________
-Kim jesteś?! - patrzyłam w piękne oczy chłopaka z niekłamanym zdziwieniem i strachem.
- Uspokój się...
- A-ale skąd-d się t-tu wziąłeś? - zapytałam jąkając się. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. 
Musiał wejść tu bardzo szybko, bo w łazience byłam zaledwie dwie minuty. Zebrałam w sobie całą odwagę i zapytałam jeszcze raz:
- Skąd się wziąłeś? 
- Z.. bardzo daleka. Ale nie po to tu jestem.. 
- No? - ponagliłam. 
- Kurcze, nie wiem od czego zacząć... - uniósł oczy ku górze w zamyśleniu. 
- Może od imienia? - lekko się uśmiechnęłam, co wyraźnie ucieszyło chłopaka. Nie był zakłopotany. Wręcz przeciwnie. Był pewny siebie jakby planował tę rozmowę już od dawna.  
- Leon. 
- Ślicznie, uwielbiam to imię - przyznałam rumieniąc się. 
- Ty jesteś śliczna.. - odpowiedział w stylu typowego podrywacza. Szybko się ogarnęłam i dalej rozmawiałam. 
- Emm... a co ty robisz, Leon? - zapytałam z lekkim wahaniem. 
- Mam ci pomóc. - odparł jakby był robotem i to była jego życiowa misja. 
- Pomóc? W czym? - dopytywałam. 
- W życiu.. - odpowiada ze wzruszeniem ramion. Niby nic, ale ta odpowiedź bardzo mnie zaciekawiła. 
- Kim jesteś? - zapytałam podchodząc do niego bliżej. 
W jego oczach igra szczęście, ale i nuta rozbawienia. Widać, że czuje się pewnie i swobodnie. Dlaczego? Przecież on kompletnie mnie nie zna. 
- Twoim aniołem stróżem. - odpowiada, jak gdyby nigdy nic. Moje serce bije szybciej, a ja wpatruję się w niego z niedowierzaniem. 
- Aniołem Stróżem...? - upewniam się, czy przypadkiem się nie przesłyszałam. Chłopak kiwa lekko głową. 
-  Opiekuję się tobą od trzech lat - wyjaśnił siadając na łóżku i podpierając się na wyprostowanych rękach. 
- Co robisz? - zapytałam coraz bardziej zaintrygowana. 
- Na przykład pilnuję, żebyś nie umarła, co ostatnio zrobiło się cholernie trudne.. - zaśmiał się i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki miały piękny, czekoladowy(!) odcień, mieszający się z iskierkami szczęścia. 
- Lubisz mnie? - to pytanie wymknęło mi się spod języka i wydało mi się tak głupie, że byłam na maksa zaskoczona kiedy Leon odpowiedział. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo, Gabriello. Czasami masz takie głupie myśli, że nie mogę się powstrzymać od śmiechu- uśmiechnął się ukazując białe ząbki. 
- Em.. Czytasz mi w myślach? - pytania same się ze mnie wylewały. 
- Nie dałoby się nie słuchać.. Twoja Bariera Ochronna nie jest zbyt dobra - powiedział z przekąsem, na co się zarumieniłam.  
- Taa.. - przewróciłam oczami uśmiechając się. - Kto opiekował się mną, zanim ty to zacząłeś robić? - zapytałam. 
- Tego nie wiem.. - jego odpowiedź troszkę mnie zawiodła. - A co? Ja ci się nie podobam? - zaśmiał się uroczo, a ja spuściłam głowę zawstydzona.  
- Nie-e.. no, słodki jesteś i w ogóle.. - powiedziałam zerkając na niego. Kiedy dotarły do niego moje słowa, natychmiast spoważniał. - Em.. powiedziałam coś.. coś nie tak? - zapytałam niepewnie. 
- Nie, nie.. tylko... - zawahał się. Uśmiechnęłam się, dodając mu pewności. - Aj, nic. Nieważne. 
Nie ukrywam, byłam zaskoczona. Ale nie chciałam naciskać. Może ma dziewczynę i nie chce słyszeć ode mnie takich komplementów. Ja przecież też mam.. to znaczy spotykam się z Louisem. Wchodzę do łazienki, aby wziąć stamtąd komórkę. Leon podąża za mną. Pochylam się na zlewem, żeby jeszcze raz przemyć twarz. Kiedy wycieram ją przed lusterkiem, miękkim ręcznikiem, chłopak staje za mną. Odsłaniam twarz i patrzę w lusterko. 
Nagle zdaję sobie sprawę jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Takie same rysy, kolor włosów... kształt oczu i nosa.. tylko kolor tęczówek się nie zgadza. 
- Wow.. - wymsknęło mi się. Potrząsnęłam głową, myśląc, że to mi się tylko zdaje. 
- Co? - zapytał, opierając się o ścianę. 
- Bo my... Czy to normalne, że jesteśmy tacy podobni? - zapytałam niepewnie, nadal spoglądając na nasze twarze w lusterku. - To.. jakaś więź między aniołem stróżem i człowiekiem? 
- No... nie. - odpowiedział i wyszedł z łazienki, a ja podążyłam za nim. 
- Więc dlaczego tak jest? 
- Bo widzisz... my jesteśmy tak jakby... rodzeństwem. 
Zamurowało. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Jak głupia, postanowiłam obrócić to w żart. 
- Żartujesz, prawda? 
- Niee... - odparł.
- Ale ja.. nie mam brata. - oznajmiłam poważnie. Leon pokręcił głową. 
- Miałaś.. 
O co tu do cholery chodzi?! 
- Ja kto "miałam"? - dopytywałam coraz bardziej zestresowana. 
- No bo ja... ja nie żyję. 
Zamurowało. po raz kolejny..
- Ale przecież cię widzę! - zaprotestowałam. 
- To że mnie widzisz, nie oznacza, że istnieję. - zdanie żywcem wyciągnięte z podręcznika do OPCM. 
- Ale przecież ja.. nie miałam rodzeństwa! - powtórzyłam desperacko. 
- Gabi.. nie pamiętasz, że miałaś - sprostował. Wytrzeszczyłam na niego oczy. 
- Więc ty... umarłeś? - zapytałam drżącym głosem. Leon westchnął i spojrzał mi w oczy. 
- Tak. 
Poczułam okropny chłód na sercu. Miałam brata.. ale umarł. 
- Jak? 
- Miałem sześć lat.. nie pamiętasz? - znał odpowiedź na swoje własne pytanie. Mimo to widziałam do swoimi oczami. 
To było jak.. wizja. 

Nagle przed oczami stanęły mi dzieciaki. Chłopiec i dziewczynka szli chodnikiem jakiegoś miasta. Był duży ruch na drodze. Chłopiec miał siedem lat, a dziewczynka pięć. Nie wiem skąd, ale wiedziałam to. Leon trzymał małą Gabi za rączkę i prowadził ją. Dziewczynka posłusznie wlokła się za bratem, ciągle narzekając, że chce loda. 
- Dostaniesz, Bell! Tylko przestań marudzić! - upomniał dziewczynkę. 
- Tuskawkowego? - zapytała z błyskiem w oczach. 
- Tak, tuskawkowego. - odpowiedział brat naśmiewając się z wady wymowy siostry. 
Doszli do przejścia dla pieszych. Kiedy mała Gabriella zobaczyła budkę z lodami po drugiej stronie ulicy zaczęła ku niej biec, wyrywając dłoń spod uścisku brata. 
Wybiegła na ulicę nie patrząc na jadące samochody. Leon pobiegł za nią, ale nie miał tyle szczęścia co ona. Gabi usłyszała głośny pisk opon i dźwięk mocnego uderzenia. Zdezorientowana odwróciła się i natychmiast się rozpłakała. 
Potem był tylko odległy płacz i bicie dzwonów kościelnych. 

Jak osłupiała stałam teraz w zalanym słońcem pokoju dysząc ciężko i wpatrując się w oczy Leona. Miałam zamazany widok przez łzy cisnące się do oczu. Spuściłam wzrok. 
Odkąd pamiętam, zawsze chciałam mieć starszego brata.. Żeby mnie chronił, dbał o mnie jak nikt inny. A teraz dowiaduję się, że go miałam, ale umarł... z MOJEJ winy. 
- Gabi.. - usłyszałam zachrypnięty głos Leona. Spojrzałam na niego i coś we mnie pękło. Podbiegłam do niego i wpadłam mu w ramiona.. a raczej próbowałam. Chłopak rozwiał się w dym jak hologram. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam gorzko płakać...
jakby to miało w czymś pomóc.. 


___________________________________
Next!
ZE SPRAW ORGANIZACYJNYCH!
*Zdecydowałam, że w Akademii mogą uczyć się sami czarodzieje, bo gdyby były inne rasy, musieliby uczyć się innych przedmiotów i takie tam.. Czyli ANNA I MEGAN NIE SĄ WRÓŻKAMI!!!
*AKTUALIZACJA ZAKŁADKI "HEROES" !!!!!!
*ZNAK (!) MIĘDZY SŁOWAMI BĘDZIE OZNACZAĆ, ŻE NA TO SŁOWO CHCĘ ZWRÓCIĆ SZCZEGÓLNĄ UWAGĘ!
*W ostatnim rozdziale pisałam, że Leon ma zielone oczy, ale JEDNAK MA BRĄZOWE!! XD
*Co do nazwiska Leona. Ma na nazwisko Black tak jak Gabi, co teoretycznie nie powinno mieć miejsca, bo Gabi jest adoptowana. Ustalmy jednak, że zanim ją adoptowali również miała na nazwisko Black. Sara i Remus postanowili zmienić swoje nazwiska, na nazwisko Gabi. Okej?

I chyba na tyle :)
Jak wam się podoba rozdział? 
Złożyliście już życzenia swoim mamom? <3

The Dream! 

2 komentarze:

  1. Wow!
    Wooow!
    O kobieto, rozbudziłaś mnie tym, a byłam tak zajebana że chyba dziesięć razy wpisywałam hasło żeby zalogować się na google..
    Anioł?... Brat?... O ludzie... Przez ciebie dostane jakiegoś niedojebania mózgowego :D hehe
    Szczerze to myślałam, że to no wiesz jakaś nowa miłość wyjdzie, więc nieźle mnie zrobiłaś w konia :D takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam, zaskoczyłaś mnie więc daje ci ogromny ++++++++++++++++
    Dobra rozdział oczywiście świetny :)
    Czekam na nexta
    Kocham
    Aneta

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy