piątek, 22 maja 2015

Rozdział 18

"-Puk, puk!
- Kto tam?
- Miłość
- Spierdalaj! 
- Dlaczego?!
- Bo ranisz, kurwa!"
_________________________________
Zrobiłam jeszcze krok i przekroczyłam próg domu. Wszystko było tak jak dawniej. Zupełnie jakbym nigdy z niego nie wychodziła. Wchodziłam bezpośrednio do salonu. Tyłem ustawiona, jasna kanapa i dwa fotele, dywan i telewizor. Przed oczami mrugnęły wszystkie wspólne "filmowe maratony" z Remusem. Kilka półek na książki i płyty.. Skręciłam w lewo i weszłam do kuchni. Spora wysepka, a na niej koszyk z plastikowymi owocami. I te wszystkie "domowe MasterSzefy"! Nie mogłabym zapomnieć.. 
A potem schodami w górę. Długi korytarz, kilka gościnnych pokoi. Na samym końcu sypialnia moich rodziców. Pamiętam te nieprzespane noce, które spędzałam pod kołdrą rodziców, trzęsąc się ze strachu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam.. że na świecie są o wiele poważniejsze rzeczy, których będę się bała. 
A na sam koniec... mój pokój. Aż łzy mi stanęły w oczach kiedy zobaczyłam te cztery ściany. Tyle wspomnień.. nigdy nie zapomnę! Ale jeszcze tu wrócę, na pewno! 
Cichy brzęk, jakby z oddali. Co jest?! Kolejny.. dzwonek? Budzik! 
Otworzyłam powieki i szybko wyłączyłam urządzenie. Czemu go nie wyłączyłam, przecież dziś sobota! No cóż... i tak już nie zasnę. 
Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, załatwiłam potrzebę i zrobiłam makijaż. Ubrałam się i uczesałam włosy, ale puściłam je wolno. Moje ubrania są dość kolorowe, tutaj raczej wszyscy chodzą na czarno, ale mam już dość tego koloru, jak na pogrzebie! Zamiast różowych vansów nałożyłam moje ukochane buty - białe sneakersy! I love it, normalnie!
Dobra, ale dość o mnie i moich ciuchach. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi i udałam się w stronę Sali Jadalnej po drodze zahaczając o pokój Louisa. Zapukałam i opierając się o framugę czekałam aż otworzy. Po chwili doczekałam się otwartych drzwi. Stał w nich półnagi Tommo, w spodenkach, bez koszulki i wycierał sobie ręcznikiem mokre włosy. Widząc moją minę zaśmiał się uroczo. 
- Cześć, wszystko okej? - zapytał rozbawiony. 
- Co? - zapytałam rozkojarzona. - A! Tak, tak. Wszystko jest.. w porządku. - wydyszałam ciągle oglądając jego mięśnie i klatę. Bóg, nie człowiek, no! 
Kiedy dotarło do mnie, że stoję jak idiotka na korytarzu wpatrzona w jego nagie ciało, spłonęłam rumieńcem i poszłam za gestem jego ręki, która pozwoliła mi wejść. 
W pokoju, jak przystało na chłopaka, panował istny harmider. Harmider?! To mało powiedziane, to wyglądało jakby huragan przeszedł przez ten pokój. 
- Przydałoby się sprzątanie, co? - zapytałam tym razem rozbawiona do szpiku kości. 
- Oj tam! - machnął lekceważąco ręką i usiadł na łóżku. Zlustrował mnie od góry do dołu i zagryzł dolną wargę. Chyba wolę nie wiedzieć o czym myśli.. 


~Perspektywa Louisa~
Cholera, jest taka seksowna.. Oj, brałbym. Kurde, ona chyba naprawdę mi się podoba. Kiedy na nią patrzę to tak jakbym patrzył na największy cud świata. Oj Tommo, ale świrujesz! 
- Co? - zapytała zarumieniona, kiedy spostrzegła, że się jej przyglądam. Żebyś tylko wiedziała..
- Nie, nic. - odpowiadam z niewinnym uśmieszkiem. Podchodzi do mnie i kładzie się obok. Jej bluzka zjechała trochę wyżej odsłaniając brzuch i kawałek stanika. O cholera! 
Żeby nie myśleć o niej w taki sposób kładę się obok, ale to nic nie pomaga. Spoglądam w jej śliczne, niebieskie oczy i czuję jak serce zaczyna mi szybciej bić.
- Co ty ze mną wyrabiasz? - zapytałem niskim głosem. Zachichotała i podparła się na jednym łokciu tak żeby górować nade mną. 
- Ja nic nie robię. - stwierdziła niewinnym tonem i znów uroczo zachichotała. 
Żeby odwrócić swoją uwagę sięgnąłem do kieszeni po telefon, ale... nie było go tam. 
- Gdzie mój telefon? - zapytałem natychmiast wstając. Znowu się zaśmiała tym razem głośniej. Od razu zaczaiłem o co chodzi. - Oddaj go - mówię ostrym tonem. Gabriella znowu się zaśmiała i pokręciła głową. Dość, straciłem cierpliwość! Podszedłem do niej, a ona natychmiast spoważniała. Chwyciłem je nadgarstki i mocno przycisnąłem do łóżka, siadając na jej nogach. Zbliżyłem do niej swoją twarz. Była wystraszona, chyba się nie spodziewała takiego obrotu sprawy. 
- Oddaj go - warknąłem jeszcze raz. Black przeniosła wzrok na poduszki, a ja się ku nim rzuciłem. Telefon leżał pod jedną z nich. Dziewczyna usiadła na łóżku roztarła nadgarstki, które zrobiły się lekko różowe. Cholera!
Podszedłem do niej i kucnąłem przed nią. Głowę miała zwieszoną i chyba nadal się bała, bo wzdrygnęła się kiedy oparłem się o jej nogi. 
- Przepraszam - szepnąłem szczerze. Bri podniosła wzrok. Jej wyraz twarzy był niepewny, ale po chwili lekko się uśmiechnęła. Ująłem jej dłoń i lekko pocałowałem wierzch. Nie wypuszczając jej wstałem, a Black wstała razem ze mną. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się razem na śniadanie. 


~Perspektywa Gabrielli~
Przestraszyłam się, na serio. Nigdy nie widziałam go... takiego. Aż ciarki mi przeszły. Ale kiedy spojrzał mi w oczy, widać było, że żałuje. Dziwny jest... 
Wyszłam z jego pokoju, a on nadal ściskał moją dłoń. Podczas śniadania znowu się rozdzieliliśmy i każde poszło w stronę swojego stolika. Nie mogłam się skupić na jedzeniu, ciągle miałam go przed oczami, takiego... złego. 
- Co jest, Bri? - zapytał Jake z troską w oczach. 
- Nic, to tylko.. - zaczęłam, ale mi przerwał:
- ...Tomlinson? - zdziwiłam się, bo dostrzegłam drwinę na jego twarzy. 
- O co ci właściwie chodzi? - zapytałam nieco ostrzejszym tonem. 
- Chodzicie ze sobą? - zapytał zagryzając zęby. 
- Może tak, a może nie. Nie powinno cię to obchodzić! - kurcze Bri, uspokój się. 
- On nie jest.. odpowiedni dla ciebie. - stwierdził. W jego oczach igrała wściekłość. 
- Nie znasz go! - krzyknęłam troszkę głośniej niż zamierzałam. 
- On jest niebezpieczny, Bri! Zrani cię! - odparł, a w mojej głowie zabrzmiało echo słowa "niebezpieczny". 
- Co ty możesz wiedzieć! - zadrwiłam i założyłam ręce na piersi. 
- Nie jest dla ciebie! - ostrzegł. 
- A kto jest? Ty?! - zapytałam zanim zdążyłam pomyśleć. 
- A żebyś wiedziała! - krzyknął i wstał. Wyszedł z Sali i już go nie widziałam. Opadłam na oparcie krzesła i zaczęłam dłubać w płatkach. Dosiadła się do mnie Meg. 
- Wszystko okej? - zapytała ostrożnie. 
- Tak.. chyba tak. - odpowiedziałam prostując się. 

Resztę dnia spędziłam dość ponuro. Najpierw poszłam do Hadesa, ale spał, więc go nie budziłam. Potem poszłam nad jezioro, ale siedział tam Jake, a ja miałam go już po dziurki w nosie. Ja chyba mu się podobam czy coś.. Możliwe? Później poszłam do swojego pokoju i myślałam, żeby pójść do Louisa, ale go nie było, bo miał jakieś zadanie robić dla Snake'a. Na korytarzu przed obiadem spotkałam wściekłą Catherine, która krzyknęła coś w stylu: "Jeszcze mnie popamiętasz!" w moją stronę i zniknęła w drzwiach swojej sypialni. Podejrzewam, że dowiedziała się o moim związku z Tommo. Ale czy w ogóle można nazwać to związkiem? No bo właściwie, to żadne z nas nie powiedziało, że chcę chodzić z drugim. Może ja po prostu jestem jego kolejną dziewczyną? Ale czy w ogóle jestem jego dziewczyną?! Nigdy nie czułam czegoś takiego.. Prawie nigdy. To było dawno, ale teraz jest tak samo.. może nawet bardziej. Cholera, wzięło mnie na jakieś życiowe rozkminy. Ale to jeszcze nie koniec.. po kolacji dowiedziałam się, że moje poniedziałkowe lekcje prywatne zostały odwołane, tylko szkoda, że nikt mnie nie poinformował - dlaczego zostały odwołane? No i jeszcze Victoria... 
Zdrzemnęłam się troszkę po obiedzie bo miałam już dość tego pecha. W każdym razie, śniła mi się Vicky, znowu zamknięta, znowu pobita i wykończona. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo bolało mnie samo patrzenie na nią. Potem podniosła głowę, a jej trupia twarz wykrzywiła się w bólu. Naprawdę wyglądała jak trup. Wychudzona, blada, posiniaczona i poraniona. Oczywiście zaczęłam płakać.. a potem powiedziała coś w stylu: "Mało czasu, Bri... mało czasu.. Gó..(?).. ciemno..." i koniec. 
Obudziłam się z głośnym krzykiem. Było już późno, kolacja na pewno się już zaczęła. Ale nie jedzenie było mi w głowie. Vicky coś powiedziała. Coś ważnego, ale ja nie wiedziałam co. Było tak jakby ktoś wymazał to jedno słowo z całego mojego snu.. słowo na "g'. 
I co miało oznaczać to "mało czasu"? Może Morgana szykuje jakiś atak, albo przygotowuje swoja armię i planuje wojnę?... Albo to Victoria ma mało czasu... A może ja mam? 
Zwlekłam się z łóżka. Potarłam oczy piąstkami i weszłam do łazienki. Umyłam sobie twarz, mając nadzieję, na polepszenie nastroju. Nic z tego.. 
Wyszłam z łazienki i znowu weszłam do sypialni. Wciąż pocierając oczy i ziewając usiadłam na łóżku. Poczułam się jakoś dziwnie.
Owiał mnie nagły chłód. Na ramieniu wystąpiła gęsia skórka. Spojrzałam w lewo, a potem spojrzałam w jego duże, zielone oczy.. 
- Kim jesteś?! - krzyknęłam. 
Chłopak szeroko się do mnie uśmiechnął. 
________________________________
Kolejny rozdział!!! 
Zastanawiacie się pewnie kim jest ten chłopak!
Nie mogę się już doczekać, żeby o nim napisać! ♥
Jutro, czyli w sobotę, mam turniej taneczny o 9:00, 
więc będę musiała wcześnie wstać :/
Ej, przecież jest sobota! 
Ale wiem, że będzie zajebiście do granic możliwości
i jestem na maxa podjarana! 
Ale musicie życzyć mi szczęścia ! ;* 
Wyraźcie swoje "powodzenia" w komentarzu, będę wdzięczna :D

The Dream ♥
Zapraszam-->http://you-only-live-once-baby.blogspot.com/



1 komentarz:

  1. Bosko!
    Kim jest ten koleś? jak mogłaś przerwać w takim momencie?
    Lou ma chyba lekkie problemy ze złością.. może tak jakaś terapia :D hehe
    Czekam na nexta!
    Całuje
    Aneta

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy