poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 16.

Leżałam twarzą do ziemi i czułam jak krew z nosa leje mi się do ust. Wstałam szybko i w ostatniej chwili wytworzyłam tarczę, która obroniła mnie przed ciosem Morgany. Użyłam Lustrzanego Ognia, aby stanęła w płomieniach jednak w ostatniej chwili odskoczyła na bok. Serce biło mi jak młot nie mogłam się uspokoić. Miałam teraz taką... żądzę mordu! Kiedy wiedźma strzeliła kolejnym ciosem schowałam się za wielkim głazem. Czułam jak całe moje ciało się paraliżuje. 
- Chodź tu mała Gabriello! Nie chowaj się, walcz! - krzyczała jak opętana. Bałam się... to mało powiedziane, byłam przerażona! Ale nie dam jej tej satysfakcji. Wyszłam z kryjówki i od razu strzeliłam kolejnym zaklęciem. Morgana zatoczyła się tylko lekko, a był to jeden z moich najgroźniejszych ciosów. Teraz dopiero byłam przerażona.
Teraz jej kolej na cios i zanim się obejrzałam czułam okropny ból przeszywający moje ciało. Wrzeszczałam jak nienormalna, ale wy też byście wrzeszczeli. Łzy cisnęły mi się do oczu, a dłonie zaciskały się w pięści kiedy stanęłam w okropnej wiązce piorunów. Uniosłam się w górę, sparaliżowana bólem nie z tego świata. Czarownica śmiała się drwiąco. Klątwa minęła, a ja z płaczem opadłam na ziemię. Wiłam się z bólu i jęczałam mając nadzieję, na coś co pozwoli mi się obronić. Morgana podeszła do mnie i gdyby nie szybkie zaklęcie tarczy już byłoby po mnie. 
- Jesteś tchórzem Gabriello, słyszysz?! Nawet twoja splugawiona matka walczyła zacieklej! - wrzasnęła przyprawiając mnie o nową falę gniewu. Wstałam z ziemi i strzeliłam kolejnym zaklęciem, Morgana odleciała na kilka metrów w tył i uderzając w drzewo za nią zsunęła się na ziemię. Teraz mam chwilę, mam moment, żeby się teleportować. Skupiłam całą siłę woli na miejscu, do którego chciałam się przenieść... Akademia.. Byłam cała umazana błotem, ziemią i krwią, która mieszała się z moimi łzami. Zacisnęłam mocniej dłonie, chcąc jak najszybciej się teleportować. 
Znów to zrobiła. Kolejny atak i kolejna fala bólu i rozpaczy. Płakałam i piszczałam tracąc już całą nadzieję na pomoc. Czułam jak przez ciało przechodzi mnie prąd, paraliżujący bólem. Walka trwała, a ja coraz bardziej traciłam na siłach. Z lewego boku leciała krew z otwartej rany. Miałam tylko nadzieję, że się nie wykrwawię. Oddech utkwił gdzieś w drodze do płuc teraz krztusiłam się nawet własną krwią. Spojrzała w górę. Morgana była już pewna, że wygrała. Stała nade mną z obrzydliwym grymasem, który chyba miał przypominać uśmiech zwycięstwa. Zacisnęłam zęby próbując nie rzucić się na nią..
- Żałosne.. - zaczęła, ale przerwano jej. 
- Gabriella! - usłyszałam swoje imię jakby przez mgłę. Znów leżałam na ziemi i znów ktoś mnie ratował. Słyszałam odgłosy walki i pojękiwania zranionych osób. Potem czyjeś ciało runęło na ziemię obok mnie.. a potem była już tylko ciemność.

Obudziłam się następnego dnia. Świt zawitał dziś o wcześniejszej porze i już pierwsze promienie słońca obudziły mnie z głębokiego snu. To tylko sen..
Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam w około. Sceny ze snu prześwitywały mi przez podświadomość jak zwiędłe liście jesienią. Najgorszy koszmar... 
Drzwi pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wpadły dziewczyny: Anna, Megan, a za nimi wyraźnie wlokła się Catherine. Kilka sekund później koło mojego łóżka pojawił się również Jake. 
- Co się stało? Cathal mówi, że stoczyłaś walkę z.. NIĄ! - krzyknął zmartwiony. Teraz byłam już dziwnie skołowana. 
- Co? - zapytałam nie bardzo rozumiejąc co się właściwie dzieje. 
- Profesor Aidan mówił na śniadaniu, że w nocy Tomlinson uratował cię przed śmiercią z JEJ rąk. - powiedziała z przejęciem Anna. 
- To tylko sen.. kolejny koszmar.. - zaprzeczyłam coraz bardziej czując narastający lęk. 
- Tak?! To czemu Louis po raz kolejny leży przez CIEBIE w skrzydle szpitalnym?! - wrzasnęła oburzona Catherine, a ja skuliłam się ze strachu. Louis w szpitalu? Przeze.. mnie? Louis jest tak poważnie ranny, że nawet pani Sottern mówi, że nie wiadomo czy się wyliże! - te słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Chodź brzuch i głowa bolały mnie niemiłosiernie wyskoczyłam z łóżka i pognałam na pierwsze piętro do skrzydła szpitalnego. W moim sercu narastał lęk. Naprawdę jest aż tak fatalnie? 
Weszłam do sali, gdzie pani Sottern wyraźnie powiedziała, że nie mogę wejść. 
- Proszę mi pozwolić go zobaczyć! Ja muszę wiedzieć co się z nim stało! - krzyczałam wyrywając się z jej silnych ramion. Spojrzała w moje niebieskie oczy i patrzyła w nie przez krótką chwilę. Ja również się uspokoiłam. Jej uścisk zelżał, a ja jak oparzona wskoczyłam między łóżka odnajdując na jednym z nich bezwładne ciało Louisa. 
Słyszałam protesty Catherine, która za żadne skarby świta nie chciała pozwolić, abym została z nim sama. Ale wszystko było jakby gdzieś daleko.. jakby wszystko się nagle rozpłynęło.
Patrzyłam na jego posiniaczoną, naznaczoną licznymi ranami i plamami krwi twarz, na której malował się grymas bólu. Wstrzymałam oddech widząc jego w takim stanie. Nagle moje serce zaczęło boleśnie kłuć. Znów czułam ból, chyba nawet gorszy od tego, który zadała mi Morgana. Czułam się tak podle, że pozwoliłam mu doprowadzić siebie do takiego stanu, tylko z mojego powodu. 
Chyba wolałam zginąć na tej polanie, niż teraz patrzeć na jego ból. Leżał tam, zupełnie nieprzytomny nawet nie zdając sobie sprawy ile cierpienia wyrządza mi tym widokiem. Ale nie miałam pretensji. To moja wina i muszę za to zapłacić. Łzy po raz kolejny spłynęły po moich policzkach. Dlaczego? Po prostu nie wiem. Zdaje się, że po raz kolejny się zauroczyłam. Czułam coś do niego, to było jasne. Ale teraz widziałam to o wiele wyraźniej niż wcześniej. Podoba mi się, zależy mi na nim. Łał, to takie.. dziwne. 
Jego wyschnięta skóra miała blado szary odcień i opinała się ciasno na jego kościach policzkowych. Na obojczyku i ramionach oprócz licznych, fioletowo-czarnych siniaków widziałam rany cięte i otwarte, z których nadal sączyła się krew. I tak już miał wiele opatrunków na ciele. 
Mój żołądek ściskał się boleśnie, a serce tłukło się o żebra, kiedy lekko pochyliłam się nad jego twarzą. Nie myślałam wiele, po prostu zbliżyłam nasze usta i lekko, delikatnie go pocałowałam. Chciałam, żeby to poczuł, żeby wiedział jak bardzo jest dla mnie ważny. Jak bardzo tego wszystkiego żałuję, tego, że wcześniej nie potrafiłam się do tego przyznać. 
_______________________
TA-TA-TA-DAAAAAAAAAAAAAM!!!
Jest SZESNASTKA, jeeej!
Ogólnie to jestem meeega podjarana, bo

wczoraj miałam normalnie niezłą przygodę. 
Znacie może Pjotrka z YouTube? 
Taki youtuber xd 
W każdym razie robił wczoraj live'a i
dzwonił do fanów no i sobie z nim trochę pogadałam! 
No już pochwaliłam się, heh! 
Wybaczcie, ale musiałam xd
Dobra, a teraz tak na poważnie :D
Jak podoba wam się rozdział?
Wiem, że trochę krótki, ale chciałam już go dodać :)

Całuję i czekam na komentarze (nawet te najkrótsze),
The Dream :)

4 komentarze:

  1. świetny rozdział!
    Oczywiście, że ci zależy... Co za słodziak, dał się dla niej zabić, no prawie zabić... Niech jak najszybciej się budzi i będzie git
    weny!
    Aneta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz zobaczyłam tego koma u siebie :D
      Jasne, że się nie gniewam, jak ja miałam 13 lat też takie sceny były dla mnie takie niezbyt, ale teraz mam 18 lat to wiesz, to normalne.. No i ostrzegam cię, że będzie dużo gorzej :D Lol wychodzi na to, że jestem zboczona :P Zapomniałam napisać, że jeśli ktoś czegoś takiego nie lubi to niech ominie, no trudno...
      Niestety nie mogę się odwdzięczyć tym samym, bo nie mam się do czego przyczepić, no może jedynie że dla mnie właśnie za mało jest takich scen.. Nie słuchaj mnie, jestem przerażająca :D
      Czekam na kolejny!
      Aneta (zboczuch)
      Ps. Będę cię ostrzegać przed seksem :3 Rodzice powinni być z ciebie dumni :D

      Usuń
    2. Hahaha, wymiękam! xd
      Boska jesteś ty mój zboczuchu! hahah xd

      Usuń

Obserwatorzy