poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 8.

" Spójrz mi prosto w oczy
i powiedz, że mnie nie kochasz. 
Obiecuję, że dam ci spokój "
_________________
- Louis!! - usłyszałam wołanie jakiejś dziewczyny. Podziałało to na mnie jak kubeł zimnej wody. Odsunęłam się od Tommo jak oparzona. Spojrzałam w stronę dziewczyny, która przywróciła mnie do rzeczywistości. Przez dziedziniec szedł nie kto inny jak Catherine Malik. No to ładnie...
- Co ty wyrabiasz z tą... dziewczyną?! - krzyknęła oburzona prosto w twarz Tomlinsona, opluwając go przy tym od góry do dołu. 
- Cath uspokój się, okej? - poprosił. Właśnie, poprosił. Mnie nigdy o nic nie prosił, zawsze rozkazywał. - Nic mnie z tą dziewczyną nie łączy. - i właśnie to zdanie sprawiło, że nagle zrobiło mi się nie dobrze. Miałam ochotę zdzielić go w policzek i z uniesioną głową odejść stamtąd. Ale nie mogłam się na to zdobyć.
- W takim razie... chyba już sobie pójdę. - oznajmiłam, odwróciłam się do nich plecami i zrobiłam kilka kroków. Poczułam jednak dość mocne szarpnięcie na nadgarstku, które uniemożliwiło mi dalszą drogę.
- Czekaj... - szepnął Louis, ale ja miałam już dość. Trochę za bardzo się pomyliłam. 
- Pieprz się. - odpowiedziałam mu i ruszyłam w stronę wejścia do Akademii. W oku zebrała mi się mała łezka, ale szybko ją wytarłam, nie pozwalając nawet spłynąć. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam biec w stronę mojej sypialni. Biegłam nie patrząc przed siebie, więc już po kilku minutach wpadłam na kogoś. A tym kimś być Jake. 
- Wow, uważaj. Wiem, że na mnie lecisz, ale bez przesady. - zaśmiał się, ale widząc moją powagę szybko zamilkł. - Co jest? - zapytał z troską. 
- Przepraszam Jake, pogadamy później, zgoda? - zaproponowałam i odeszłam nie czekając na jego odpowiedź. Szybko znalazłam się w swoim pokoju, nawet nie zauważyłam kiedy przeszłam te wszystkie schody. Kiedy weszłam do sypialni rzuciłam się na łóżko i jedyne co teraz chciałam to bardzo długo spać. Nie udało mi się to jednak, bo poza tym, że ciągle myślałam o Tomlinsonie, znalazłam na łóżku kopertę. Piękną, lekko pożółkłą kopertę, zaklejoną czerwoną pieczęcią. Złamałam pieczęć i otworzyłam ją, z podekscytowaniem oczekując co jest w środku. A w środku znajdował się... list, od profesora Aidana. Nie zaprzeczę, że się zdziwiłam. Dlaczego po prostu nie poprosi mnie o wizytę w jego (cudownym, niesamowitym i magicznych) gabinecie? Odpowiedzi odnalazłam w liście. Brzmiał:



16 lipiec, Zaczarowane Wzgórze
Droga Gabriello!
   Piszę do Ciebie, ponieważ jestem aktualnie dość daleko od Akademii. Szukam Twojej przyjaciółki. Mam nadzieję, że powrócę szybko z nią u boku. 
     Musisz wiedzieć, że Twoja nauka musi zacząć się jak najszybciej. Dlatego postanowiłem, że rozpoczniesz ją już za trzy dni, a dokładnie 19 lipca. Nie możemy dłużej zwlekać. Jeśli mamy odnaleźć Victorię, musisz umieć chociaż podstawy. Uwierz mi, to nie potrwa długo, ani nie będzie trudne. Jak Ci już kiedyś wspominałem, za swoich czasów byłaś wspaniałą czarodziejką, trzeba Ci to tylko przypomnieć. Dołączam do listu Twój nowy plan lekcji, wraz z dokładna rozpiską nauczycieli, którzy będą uczyć Cię różnych przedmiotów, oraz numerami klas, w których odbędą się Twoje zajęcia. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. 
     Powinienem raczej napisać, że na pewno sobie poradzisz. Uznaj to za zwykłą literówkę. Życzę Ci szczęścia, oczekuj mnie już niebawem. 

Prof. Aidan Cathal

Muszę przyznać, że serce zabiło mi mocniej, kiedy przeczytałam ten list. Już za trzy dni, rozpocznę naukę w Akademii Magii. Szczerze? Boję się. Przypomniałam sobie o drugiej kartce, którą profesor miał dołączyć do listu. Zajrzałam więc z powrotem do koperty i wyjęłam z niej, równie lekko pożółkłą kartkę. Żołądek ściskał mi się ze strachu i podniecenia, kiedy czytałam napisane na niej słowa:

PONIEDZIAŁEK:
1. Eliksiry (godz. 10:00-12:00, sala nr. 208, I piętro, Prof. Grey)
2. Zaklęcia (godz. 12:15-13:15, sala nr. 312, II piętro, Prof. McScurry)
3. Obrona przed Czarną Magią - OPCM 
(godz. 13:30-15:00, sala nr. 843, IV piętro, Prof. Bones)
4. Obrona Fizyczna i Sztuka Ataku - OFiSA 
(godz. 17:00-20:00, ogród za szkołą, Prof. Jacon Snake )

WTOREK:
1. Transmutacja (godz. 10:00-11:15, sala nr. 564, III piętro, Prof. Hurlley)
2. OPCM (godz. 11:30-13:00, zawsze w tej samej sali!)
3. Teleportacja (godz. 13:15-14:00, ogród za szkołą, Prof.  Quikly)
4. Obrona Psychiczna (godz. 18:00-20:00, sala nr. 674, III piętro, Prof. Truely)

ŚRODA:
1. Zaklęcia (10:00-12:00)
2. Eliksiry (12:15-13:45)
3. Eliksiry (14:00-15:00)

CZWARTEK:
1. OPCM (10:00-12:00)
2. Teleportacja (12:15-13:45)
3. Transmutacja (13:30-15:00)
4. Zielarstwo (15:30-17:00)
5. OFiSA (17:30-20:00)

PIĄTEK:
1. Zaklęcia (11:00-14:00)
2. Teleportacja (14:15-15:45)
3. Obrona Fizyczna (16:00-18:00)

Szczerze? Zatkało mnie. Jeszcze przez kilkanaście minut siedziałam bezczynnie powtarzając sobie cały plan zajęć. Czeka mnie naprawdę dużo pracy. Niemal już zapomniałam o Lousie. Jeśli nie chce mieć ze mną nic do czynienia, to niech w ogóle się do mnie nie zbliża. Mi też wcale na nim nie zależy. Jest zwykłym tępakiem, gnojkiem i frajerem. Tyle. Okej, jednak wcale o nim nie zapomniałam. Jęcząc opadłam bezsilnie na poduszki w takiej pozycji zasnęłam. 
***
Stałam w ciemnościach rozglądając się na wszystkie strony. Nie widziałam nic w tych okropnych ciemnościach. 
- Halo-o-o-o - usłyszałam własne echo. - Jest tu kto-kto-to-o-o - nic. Cisza. Poczułam jak ciemność napiera na mnie z całej siły. Miałam wrażenie, że zaraz zgniecie mnie na miazgę. To okropnie bolało. Czułam ból przeszywający całe moje ciało. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. 
- Płacz ci nic nie pomoże-oże-że - usłyszałam okropnie lodowaty głos, przeplatany złośliwym śmiechem. - Jesteś w pułapce-pce-e - odezwał się znów głos kobiety. - Zupełnie jak ona!
I wtedy zobaczyłam światełko. Małe światełko oświetlające małą osóbkę przywiązaną kajdanami do tej ciemności. Twarz miała brudną, oczy zamknięte. Wyglądała jakby spała, ale ból malował się na jej delikatnej twarzy. Pod oczami miała ciemne smugi, jakby płakała smołą. Na rękach i ciele miała wiele okropnych ran, nadal krwawiących, choć wyglądały na zrobione już kilka dni temu. Jej sukienka była potargana i cała w strzępach. I nagle dziewczyna poruszyła się, okręciła głową i otworzyła oczy. Nagle znalazłam się bardzo blisko niej, klęczałam przy niej wpatrując się w nią z przerażeniem. Kiedy spojrzałam w jej piękne, choć bardzo zamglone, lazurowe oczy wydałam z siebie okropny wrzask i zakryłam usta dłońmi. Policzki piekły mnie od łez, które płynęły i nie chciały przestać.
- Victoria? - wydukałam przerażona patrząc na ledwo żyjącą dziewczynę. 
- Uciekaj. - powiedziała bezbarwnym głosem. Jej ciało było wychudzone, a na policzkach opinała się sucha skóra. W oddali słyszałam już przybliżający się lodowaty śmiech - Ona chce ciebie. 
***
Zerwałam się do pozycji siedzącej z głośnym wrzaskiem. Światło w pokoju było zapalone, a ja oddychałam ciężko, a na czole widać było pierwsze krople zimnego potu. Więc to tylko sen... Miałam jednak wrażenie, że czeka mnie długa droga po nieznanych ziemiach.
______________
HEJO!!!
Oto kolejny rozdział!
POWSTAŁA ZAKŁADKA 
"WSZYSTKO CO POWINNIŚCIE WIEDZIEĆ 
O LEKCJACH W AKADEMII MAGII" 
Proszę was zajrzyjcie tam, ok? Tam jest wszystko napisane. 

To było na tyle,
The Dream ♥

  

1 komentarz:

  1. Louis jak mogłeś, to było cholernie do kitu, wykastrować cię czy co?
    Rozdział supcio :) Czekam na next!!
    Weny życzę i całuje :*
    Aneta :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy