piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 4.

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
"Dostaniemy tylko to,
o co odważymy się poprosić"
_______________________________
Zamrugałam kilka razy, w celu odzyskania ostrości. Czułam okropny ból głowy, który przeszywał mnie na wskroś. 
- Nareszcie się obudziłaś. - usłyszałam męski głos tuż obok mnie. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam najśliczniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Błękit i zieleń pięknie się zgrywały. O wiele mniej zachwyciło mnie to, do kogo te piękne oczy należą. Obok mnie, na metalowym stołku, jakie często widuje się w szpitalach, siedział Louis Tomlinson i patrzył na mnie lekceważącym wzrokiem. Podniosłam się i oparłam o jedną z dwóch białych poduszek leżących pod moją głową. Tomlinson nie ruszał się z miejsca. Ciągle wpatrywał się we mnie ze zwyczajną obojętnością. Zaczęłam się rozglądać po tym ogromnym pomieszczeniu, w którym, gdyby wynieść wszystkie meble, słychać by było spore echo. Na bardzo, bardzo wysokim sufitem było widać kilka dziwnych, łukowych sklepień. Ściany były szaro-białe, podobnie jak wszystko tutaj. Obok mojego łóżka, stało jeszcze kilkanaście, ustawionych w jednym rzędzie i pościelonych, białą pościelą. Po mojej prawej stronie, za plecami Louisa spostrzegłam bardzo duże, wyglądające na bardzo ciężkie, ciemnobrązowe drzwi. Potem mój wzrok znów padł na twarz Louisa, teraz patrząca głęboko w moje oczy. Ubrany był w zwykły, czarny T-shirt i ciemne, podarte dżinsy. Jego fryzura przypominała tyle co nic, bo jego ciemno-brązowe włosy powywracane były na wszystkie strony. Szczerze? Podobało mi się to.
- Gdzie jestem? - zapytałam niepewnie. Jego oczy zamrugały kilka razy, nadal nie zmieniając swojego wyrazu.
- W Akademii. - odpowiedział krótko. 
- Co tu robię? - ponownie zapytałam. 
- Właściwie to nic. - odparł ze wzruszeniem ramion.
- Gdzie jest Victoria? - zadałam kolejne pytanie. Tym razem spostrzegłam, że szczęka Tomlinsona się zacisnęła. 
- Wiesz co? Wkurzasz mnie tymi swoimi pytankami. Jak chcesz odpowiedzi to idź do Aidan'a. On na pewno Ci na wszystko odpowie. - polecił swoim znudzonym głosem. 
- Ty też zaczynasz nieźle mnie wkurzać. - stwierdziłam przymrużając oczy. 
- Świetnie aniołku, a teraz spadaj, bo jeszcze się rozmyślę i ci pomogę. - odparł. Wstałam z łóżka i dziękowałam bogu, że wczoraj postanowiłam pójść na imprezę w spodniach. Ruszyłam ku drzwiom, o dziwo nic prócz głowy mnie nie bolało. Kiedy uchyliłam drzwi i stawiałam pierwszy krok za próg sali, odwróciłam się i powiedziałam:
- Nie nazywaj mnie "aniołkiem". 
- Dobrze, aniołku. - uśmiechnął się chytrze i zniknął mi z oczu, bo właśnie wyszłam z wielkiej sali. 
Znalazłam się w jakimś bardzo długim i szerokim korytarzu. Tutaj ściany również były szare, a co kilka metrów stały przy nich szare filary. Po przeciwnej stronie korytarza, między wysokimi filarami znajdowały się duże, gotyckie okna, spiczasto zakończone u góry. Nie miały żadnych zasłon, co powodowało dokładne rozświetlenie całego korytarza. Było tu cicho i pusto jak w grobie. Jednym kontrastującym z otoczeniem elementem był długim czerwono-brązowy dywan, rozstawiony wzdłuż długiego korytarza. 
Ruszyłam naprzód, sama nie wiedząc dokąd. Szłam tak kilka minut, kiedy nagle stanęłam na rozwidleniu dróg. Albo w prawo, albo w lewo. Ruszyłam w prawo i dalej szłam kolejnym, długim korytarzem. Nie wiedziałam dokąd mam iść i miałam ogromną nadzieję, że spotkam kogoś, kto mógłby mi w tym pomóc. I na moje szczęście znalazł się taki ktoś. 
- Em... Przepraszam... - zaczęłam podchodząc do jasnej blondynki, która stała przed jednymi z ogromnych drzwi. - Szukam Aidana. 
- Profesora Cathal'a? O tej porze powinien być w swoim gabinecie. - wyjaśniła. 
- A gdzie to jest? - zapytałam niepewnie.
- Idziesz tym korytarzem - poleciła wskazując palcem - potem w lewo i czwarte drzwi na prawo. 
- Okej, dzięki. - podziękowałam i już chciałam odchodzić w wyznaczonym kierunku kiedy nieznajoma dziewczyna zapytała:
- A tak w ogóle, to kim jesteś? Nigdy wcześniej nie widziałam cię w Akademii. - Jej długie, kręcone blond włosy spadały kaskadami na ramiona. Szaro-zielone oczy patrzyły na mnie bystro i zachęcająco. 
- Mam na imię Gabriella. - przedstawiałam się. - A ty, kim jesteś?
- Jestem Megan, ale przyjaciele mówią mi Meg. - oznajmiła. - Sorki Gabriella, ale muszę spadać. Profesor France już na mnie czeka. - przeprosiła i weszła do jednej z ogromnych klas. 
Niepewnym krokiem ruszyłam dalej w kierunku wyznaczonym przez Megan.  Po kilku minutach dotarłam do gabinetu Aidana, kimkolwiek on jest. Podobno zna odpowiedzi na moje pytania, a w tym momencie to dla mnie najważniejsze. Zapukałam w dębowe drzwi, a one same się otworzyły. 
- Eee... Dzień dobry. - przywitałam się nie wiedząc, w która stronę powinnam patrzeć. - Profesorze Aidan? - nic. Cisza. Na chwiejnych nogach weszłam do jego gabinetu. Było to piękne, okrągłe pomieszczenie. Na wysokości, gdzieś trzy metry od sufitu spostrzegłam duży, podłużny balkon rozpościerając się po całej długości tego pomieszczenia. Wszystkie meble wykonane były z ciemnego drewna. To pomieszczenie bardzo przypominało mi to, które tak często spotykałam w książkach o Harry'm Potterze. Gabinet Profesora Aidana był bardzo podobny do gabinetu Dumbledor'a. Przy wysokich ścianach stały ogromne i długie rzędy półek, a na nich stało miliony dużych, starych ksiąg. Na kilku drewnianych stolikach porozrzucane były ciężkie, stare księgi pootwierane na tajemniczych stronach. Na półkach i w gablotach stały "magiczne" urządzenia. Niektóre cichutko świszczały i zgrzytały inne stały nieruchomo, a jeszcze inne podskakiwały lekko i dymiły się. Na środku gabinetu stało mosiężne biurko, również zawalone książkami. Za biurkiem była oszklona ściana, zupełnie ze szkła. Widać było z niej podwórko przed tym... zamkiem? Podeszłam do niej i spojrzałam na zewnątrz. To przypominało coś w rodzaju dziedzińca. Słońce wisiało wysoko nad widnokręgiem, więc musiało być jeszcze przed dwunastą. Soczyście zielona, letnia trawa rosła między betonowymi ścieżkami. Oglądałam to wszystko z co najmniej szóstego piętra. Obróciłam się twarzą do pokoju i usiadłam przy biurku. Wiedziałam, że nie powinnam była, ale wtedy niewiele myślałam. Byłam zafascynowana tym pięknym, starożytnym pokojem. Czułam się jak w jakimś bajkowym zamku, z mnóstwem komnat i tajemnic. Zajrzałam do jednej z ksiąg. Na górze lewej strony widniał dziwny tytuł kolejnego rozdziału: "Smoki - jak szukać, by znaleźć". Uśmiechnięta spojrzałam dalej, ale stronice zapisane był w jakimś dziwnym języku, którego nigdy przedtem nie widziałam. Podobny był do chińskiego czy japońskiego, a jednak zupełnie inny. Spojrzałam na kolejną księgę, tym razem czarną, oprawioną w starą, zniszczoną skórę. Księga otwarta była na stronie zatytułowanej "Anatomia trolla - najskrytsze tajemnice". Szczerze mówiąc nie zabrzmiało to zbyt pięknie w mojej wyobraźni, a jednak zapragnęłam przeczytać całą tę książkę, lecz ona również napisana była w tym samym, nieznanym języku. Przejrzałam jeszcze wiele ksiąg, takich jak "Jak schwytać wróżkę", "Trzy życzenia Złotej Rybki", ale również mniej przyjazne, na przykład: "Eliksir Śmierci: Jak przygotować, aby nie stać się trupem", albo "Historia czarownic - śmierć na stosie". Wszystkie zapisane były w tajemniczym języku. Natrafiła również na księgę, która nie wiedzieć czemu zafascynowała mnie najbardziej. Tytuł głosił "Ognisty Smok: najpotężniejsza moc wszech czasów". Niestety nawet ona, oprawiona w śliczną,szkarłatną skórę z pięknymi złotymi wzorami na okładce, nie chciała odkryć przede mną swoich tajemnic, przynajmniej do czasu. Pod rozdziałem zatytułowanym  "Właścicielka Ognistego Smoka - cała historia" odkryło się przede mną zdanie. Na początku myślałam, że ktoś rozlał na tę stronę jakiś płyn, bo wydawała mi się cała zamazana. Po kilku mrugnięciach okiem dostrzegłam jednak słowa, wyraźne jak krew na śniegu. 
- "Tam gdzie szumi wiatr,
I gdzie strumyk płynie,
strzeż się ciemnych mocy, 
bo przeżyjesz lub zginiesz" - przeczytałam na głos. Serce zabiło mi szybciej gdy sens słów trafił do mojej głowy. To zaczyna być coraz bardziej niemożliwe. To wszystko jest jak z bajki. Na pewno za chwilę się obudzę. Rozejrzałam się jeszcze raz po tym niezwykłym i wręcz magicznym pomieszczeniu, potem westchnęłam żegnając się z tym miejscem. Zamknęłam oczy i uszczypnęłam się boleśnie w ramię, aż syknęłam z bólu. Otworzyłam powieki oczekując sypialni w swoim domu. Nadal stałam przy biurku nieznanego mi jeszcze Profesora Aidana i nerwowo rozglądałam się po jego gabinecie. Nagle zaczęło do mnie docierać, że...
- To nie jest sen, Gabriello. - usłyszałam męski głos. Odszukałam mężczyznę wzrokiem. Stał na wysokim balkonie i uważnie mi się przyglądał. Był to starszy mężczyzna o siwych włosach sięgających mu łopatek, albo coś koło tego. Miał długą, srebrzystą brodę, która długością dorównywała włosom. Jego szare oczy błyszczały ogromną wiedzą i opiekuńczością. 
- Profesor Aidan? - zapytałam drżącym tonem. On tylko skinął lekko głową i uśmiechnął się szeroko. 
_____________
Cześć Rybcie! 
Oto kolejny rozdział naszej magicznej historii. 
Przepraszam was, że tak długo musieliście na niego czekać. 
Po prostu musiałam go dobrze wykończyć :)
Piszcie co o nim sądzicie, ok?
Wasza opinia jest dla mnie naprawdę ważna. 
Co do tej "ważnej notki" to chodziło mi o to,
że potrzebuję waszej pomocy. 
Na pewno wiecie już, że mam dopiero 13 lat i zastanawiam się...
Czy jeśli piszę, że coś (lub ktoś) jest obok mnie,
to powinnam napisać "tusz" obok, czy "tuż" obok? xdd
Pomożecie? xddd Wiem, że to takie-byle-jakie, ale nie chcę mi się szukać w słowniku! xdd

Całuję ;*
The Dream.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ty w ogóle wymyślasz te wszystkie nazwy? Mi w życiu by to nie wpadło do głowy!! Lol bo się zrobię jeszcze zazdrosna :D Nie no bez jaj..
    Rozdział superowy jak zwykle, chcę się dowiedzieć jaką historię opowie Gabrielli profesor Aidan, bo sadzę że on wiem bardzo dużo na temat jej życiorysu..
    Jednak jest coś czego wyczekuje bardziej, a mianowicie... no tego gorących scen z Tomlinsonem :D Jak na razie są dla siebie dość wrogo nastawieni, czekam aż ich sytuacja się zmieni i wyjdzie z tego wielka miłość :*
    Całuje i życzę weny :)
    Aneta :* :*
    P.S Nie każ mi długo czekać na opowieść profesora!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proste, że zapomniałam dopisać jeszcze jednej ważnej rzeczy...
      Zawsze to mam, coś mi umknie i dopiero po opublikowaniu ogarniam czego mi tu zabrakło.
      Chodzi mi dokładnie o twoją notatkę :D
      Mam 18 lat i też nie mam zielonego pojęcia czy tusz czy tuż, jakoś zawsze byłam słaba z Polskiego i jeśli chodzi o te wszystkie błędy, zwłaszcza dyktanda, nigdy nie miałam lepszej oceny niż 2 :D Ale myślę, przynajmniej tak mi się zdaje, że będzie tuż, ale ja mam pecha w takich sprawach więc radzę ci sprawdzić :D Zajmuje ci aby czas :P Wybacz za to :D
      Pisz rozdział 5!!!
      Całuje :*
      Aneta

      Usuń
    2. Hehe, znowu zapomniałaś! xd :D
      No cóż, nazwy wymyślam sama i właściwie to nie wiem skąd się biorą :)
      Być może nawet dzisiaj dodam 5 rozdział, ale nie chce nic obiecywać ;*

      Ściskam,
      Alicja ♥

      Usuń

Obserwatorzy