sobota, 7 marca 2015

Rozdział 3.

-Tatusiu, czy ja oszalałam?
-Tak córeczko. Oszalałaś.
Kompletnie Ci odbiło. 
Trzeba Cię zamknąć w psychiatryku...
Ale coś Ci powiem w sekrecie:
TYLKO WARIACI SĄ COŚ WARCI!
~ "Alicja w Krainie Czarów "
__________________________


Poczułam, że ktoś, a moim podejrzeniem była Victoria, zaczął okładać mnie poduszką po całym ciele. I choć leżałam pod kołdrą czułam każde uderzenie. 
- Czego chcesz? - mruknęłam zakrywając się cała.
- Daj spokój jest już jedenasta! - krzyknęła rozbudzona.
- Kto Cię wpuścił? - zapytałam, zrezygnowana siadając na łóżku.
- Twoja mama. - wytłumaczyła. - Zastałam ją kiedy akurat wychodziła do pracy. - dodała po chwili.

- Ahaa... - opadłam bezsilnie na poduszki, ale kilka sekund później znów z nich wstałam. - Zrób sobie śniadanie, ja zaraz przyjdę! - krzyknęłam do niej z łazienki. To było u nas naturalne. Vicky przychodziła do mnie bardzo często, bo nie lubiła przebywać we własnym domu. Jej rodzice ciągle się kłócili i nie zwracali na nią uwagi. Udała, że jest wszystko w porządku, ale ja dobrze wiedziałam, że kłamie. Nie ważne...
Weszłam pod prysznic i zmywając z siebie zaspanie i zmęczenie umyłam się dokładnie. Włożyłam ubrania i uczesałam się w... coś co przypominało kok, ale z pewnością nim nie było. I mimo orzeźwiającego prysznica, dziwne uczucie, które towarzyszyło mi po obudzeniu się nadal nie ustało. Czułam się ... goła. I choć miałam każdą część garderoby na sobie, nie mogłam się pozbyć tego uczucia.
Zeszłam na dół do kuchni gdzie moja przyjaciółka jadła płatki czekoladowe z mlekiem, a koło niej stała miska przygotowana specjalnie dla mnie.
- Co dziś robimy? - zapytałam przełykając kolejną porcję.
- Może pójdziemy wieczorem do klubu? - zaproponowała.
- Świetny pomysł. - stwierdziłam ze wzruszeniem ramion.
- Gabi, gdzie jest twój medalion? - zapytała po chwili milczenia.
- Co?
- Medalion. - powtórzyła wskazując palcem mój dekolt.
Natychmiast spojrzałam w tamtym kierunku. Moje uczucia się sprawdziły - byłam goła, na szyi. Gdzie on jest?
- Nie... Nie wiem. - szepnęłam przejęta. - Musiałam go zgubić.
- Gdzie? - zapytała głupio.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam masując dłonią szyję, jakby to miało pomóc.
W taki oto sposób zaczęły się wielkie poszukiwania. Przez kolejne dwie godziny ja i Vic' sprawdziłyśmy każdy zakątek mojego domu w poszukiwaniu kryształu. Nie było go nigdzie. Dosłownie nigdzie.
- Musi gdzieś być. - stwierdziłam coraz bardziej zdenerwowana.
- Bri, uspokój się. - poradziła mi przyjaciółka.
- Jestem spokojna! - oburzyłam się, choć sama tak naprawdę nie wierzyłam w to co powiedziałam. - Przepraszam.
- Nie ma sprawy. - wybaczyła mi natychmiast. - Rozumiem Cię. To pamiątka po Twojej biologicznej mamie.
- Tak... - sapnęłam opadając na kanapę w salonie. - On musi gdzieś być.
- Spokojnie. - usiadła obok mnie. - Zastanów się gdzie ostatnio na niego patrzyłaś. - poleciła.
- Noo... - zaczęłam intensywnie myśleć lustrując wczorajszy dzień. - Ostatni raz, to chyba było wtedy... o boże.
- Co? - zapytała zaniepokojona.
- Ostatni raz widziałam go przed tym spotkaniem z Tomlinson'em.
- Tomlinson'em? - powtórzyła z zaskoczeniem.
- Tak. - potwierdziłam zszokowana. - Myślisz, że on mi go ukradł?
- Ukradł? - Victoria ani trochę nie kryła zdziwienia. - Słuchaj, ja wiem, że on i ten cały Malik wyglądają na takich, ale naprawdę sądzisz, że któryś z nich zrobiłby coś takiego?
- Ja nie myślę Vicky. - odparłam. - Ja to wiem.
- Nie przesadzasz? - zapytała pewna obaw.
- Nie. Tak. Nie wiem. - schowałam twarz w dłoniach. - Muszę zająć czymś myśli.
- Chodźmy do centrum. - zaproponowała od razu. Uwielbiała zakupy. 
- Ok, Miss. - zaśmiałam się i ruszyłam za szczęśliwą przyjaciółką.
***
Kręciłyśmy się po centrum już dobre cztery godziny. Victoria trzymała w swoich dwóch dłoniach jakieś siedem, albo nawet osiem toreb z ciuchami i butami. Ja natomiast trzymałam trzy.
- Gdzie teraz? - zapytałam.
- Może wstąpimy do jakiejś kawiarni? - zaproponowała i nie czekając na moją odpowiedź weszła do pierwszej z brzegu.
- Ładnie tu. - przyznałam rozglądając się po otoczeniu. Kawiarnia urządzona była w kolorach brązu i bieli. Tapeta w pionowe paski w tych kolorach, białe stoliki i krzesła, brązowe, długie zasłony. Bardzo przytulnie. - pomyślałam.
- Tak. - potwierdziła. Usiadłyśmy przy stoliku, który znajdował się obok ściany. Podszedł do nas kelner. Wysoki szatyn z kilkudniowym zarostem uśmiechał się do nas życzliwie.
- Cześć, co podać? - zapytał.
- Espresso, poproszę. - odezwała się moja przyjaciółka.
- Ja poproszę, Latte Miachiato z podwójną pianką i wiórkami czekoladowymi. - powiedziałam.
Kelner odszedł, a my zostałyśmy na swoich miejscach. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się z wszystkiego i z niczego. Nagle dostrzegłam coś co spowodowało u mnie nagły napad gniewu.
- Spójrz kto tam siedzi. - powiedziałam głosem pełnym pogardy.
- Kto? - zapytała odwracając się na wszystkie strony.
- Tomlinson i Malik. - odpowiedziałam wstając z krzesła, ale Vic' mnie powstrzymała.
- Gdzie idziesz?
- Po mój medalion! - odpowiedziałam trochę za głośno niż planowałam.
- Uspokój się. - poprosiła błagalnym tonem. - Nie mamy pewności, że oni go ukradli. Proszę Cię, nie rób czegoś czego później będziesz żałować. - wiedziałam, że ma racje, więc stopniowo się ogarnęłam. Usiadłam akurat w chwili, gdy kelner przyniósł nam nasze zamówienia. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy z kawiarni. Postanowiłyśmy wrócić już do domu. Popijając każda swoją kawę ruszyłyśmy w stronę powrotną. Śmiałyśmy się i gadałyśmy jak najęte, zupełnie zapominając o sytuacji z przed chwili.
Zaczęło się ściemniać. Po niebie rozlało się miliony pięknych, pastelowych kolorów. Barwiły nie tylko niebo, ale i chmury, które teraz wyglądały jak małe, kolorowe owieczki. Musimy szybko wracać jeśli chcemy zdążyć na imprezę. - pomyślałam. Wzięłyśmy więc taksówkę i już po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Po kolejnych dwóch godzinach byłyśmy gotowe na - jak to określiła Victoria - niezłą balangę. Vicky postanowiła iść w sukience, którą dzisiaj kupiła. Ja jednak postawiłam na coś luźniejszego. Zadowolone wyszłyśmy z domu i znów ruszyłyśmy taksówka do klubu. 
Weszłyśmy do ciemnego pomieszczenia rozglądając się na wszystkie strony. Kolorowe światełka migały w każdym możliwym miejscu. W powietrzu unosiła się ostra woń alkoholu i potu. Na parkiecie tańczyło mnóstwo ludzi, albo pijanych albo naćpanych, jak podejrzewałam. Przy barze siedziało kilka rozgadanych dziewczyn w sukienkach krótkich jak bluzki i obcisłych jak druga skóra, ale to nie ważne.
- Pójdę zamówić nam jakieś drinki! - zaproponowała Victoria, próbując przekrzyczeć muzykę. Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a sama udałam się w stronę parkietu. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki i coraz bardziej dawałam się ponieść muzyce. Najpierw była pierwsza piosenka, potem druga. A kiedy skończył się czwarty repertuar, a Vic' nie wróciła postanowiłam po nią pójść. Kiedy zbliżyłam się do baru od razu spostrzegłam moją przyjaciółkę. Siedziała na barowym stołku i piła kolorowego drinka, a obok niej stał jakiś chłopak. On coś mówił, a ona się śmiała. Miał ciemną karnację, kruczoczarne włosy i równie ciemne oczy. Albo był naprawdę zabawny, albo Victoria była już na max'a pijana bo śmiała się tak głośno, że zapewne słyszała ją połowa tam zebranych ludzi. Dobra ona kogoś poznała, nie będę im przeszkadzać. Wróciłam do tańca, jak na razie nie mając najmniejszej ochoty na żaden alkohol.
Muzyka uderzała we mnie z ogromną siłą pobudzając każdą komórkę mojego ciała. Po kilkudziesięciu minutach, kiedy DJ puścił wolną muzykę, usiadłam na jednej z czarnych, skórzanych kanap i uspokoiłam swój oddech.
Nagle zakręciło mi się w głowie, zapewne od tego tłumu. Postanowiłam więc, że wyjdę na chwilę przed klub, aby odetchnąć świeżym powietrzem. 

Klub, w którym aktualnie przebywałam znajdował się na obrzeżach miasta. Wychodząc tylnym wejściem, widać było ciemny las i prowadzącą do niego drogę polną. Na parkingu stało kilka osób, które się śmiały i gadały. Rozglądałam się to w jedną to w drugą stronę, oddychając zimnym, nocnym powietrzem, kiedy zauważyłam coś co przeraziło mnie do szpiku kości. 
Między pierwszymi drzewami na obrzeżach lasu stała kobieta. Z tej odległości (było to jakieś 15 metrów) nie wiele widziałam w jej wyglądzie, to też nie bardzo mnie on interesował. Trzymało ją dwóch mężczyzn, o ile można było tak ich nazwać. Mieli podarte ubrania, poszarpaną skórę, jakby w strzępach. Ich oczy błyszczały czerwienią, co mogłam spokojnie dostrzec nawet z tej odległości. Kobieta wyrywała się i szarpała, na jej policzkach spływały łzy. Wyglądała tak jakby krzyczała z całych sił, ale byłam pewna, że nie słychać nic prócz szumu wiatru i ludzi stojących na parkingu. Lecz karykatury, które trzymały nieznajomą dziewczynę w tym wszystkim chyba najmniej mnie przeraziły. 
Naprzeciwko dziewczyny, tyłem do mnie stał trzeci mężczyzna. Ubrany był zupełnie inaczej niż dwaj pozostali. Miał na sobie ciemne, gotyckie ubrania, takie jak zazwyczaj mają emo. Jego skóra była biała jak papier, a w lewej dłoni trzymał srebrny sztylet, który lśnił w blasku księżyca. 
Moje serce dudniło tak jakby chciało stąd uciekać. Właśnie to mówiło: uciekaj, ale rozum kazał: stój, pomóż jej. 
Nawet nie zdążyłam zastanowić się kogo posłuchać. Moją głowę przeszedł okropny krzyk, kiedy dziewczyna runęła na ziemię z rozszarpanym gardłem. Ja bezmyślnie zaczęłam biec w kierunku mrocznych istot, które teraz powoli pochylały się nad martwym ciałem. Moje serce było zimne jak lód, a ciało nie chciało współpracować z rozumem. 
Kiedy podbiegłam do dziwnych istot na odległość zaledwie pięciu metrów, widziałam je już dokładnie. Dwaj mężczyźni, którzy trzymali dziewczynę, mieli na twarzy dziwne czarne smugi, jakby ze smoły. Ich skóra zupełnie odstawała od reszty ciała jakby to była jakaś warstwa kurzu. Natomiast kreatura, która spowodowała śmierć kobiety wyglądała jak z jakiegoś słabego horroru. Jego oczy były zupełnie białe. Bez źrenic i tęczówek. Jego twarz oraz ramiona pokrywały dziwne tatuaże, których nie potrafiłam zrozumieć. 
Potem stało się coś czego nikt nigdy nie mógłby przewidzieć. Wszystkie trzy istoty pochyliły się nad martwym ciałem i... z niego piły. Przynajmniej to tak wyglądało. Teraz już moja psychika nie wytrzymała. Po prostu wybuchłam. Zaczęłam krzyczeć jak opętana. Mimo to nikt, żaden człowiek stojący na parkingu zaledwie kilkanaście metrów dalej nie zareagował. Jakby nic nie słyszeli. 
A jednak ktoś usłyszał jak krzyczę. Kreatury obróciły się przodem do mnie spoglądając na mnie z apetytem. Chciałam uciekać, ale moje nogi jakby wrosły w ziemię. Nie chciały się ruszyć z miejsca. Bestie kroczyły z wolna ku mnie, ich "szef" nadal trzymał srebrny sztylet w lewej dłoni. Tym razem jednak nie zauważyłam jego blasku, gdyż był poplamiony ciemnoczerwoną krwią. Moje ciało było zmrożone. Czułam okropny chłód na całym ciele. Chciałam uciekać, naprawdę. Problem w tym, że nie mogłam. 
Potwory zbliżały się do mnie z każdym krokiem, a ja czułam, że już za chwilę stracę najpiękniejszy dar jaki kiedykolwiek dostałam - życie. Jak na zawołanie przed oczami stanęły mi urywki mojego życia. Zamknęłam oczy modląc się w duchu, o to aby się obudzić. Usłyszałam świst klingi w powietrzu. Mimo to nie runęłam na ziemię, nie czułam bólu. Czy umarłam? Jedyne co usłyszałam na głuchy jęk, a potem odgłosy walki. Okropne krzyki, kiedy ktoś trafił przeciwnika, szybkie kroki i dźwięk, który unosi się w powietrzu kiedy dwa ostrza obijają się o siebie. Zmusiłam się do otwarcia oczu. Stałam zamurowana podczas gdy, ktoś walczył na śmierć i życie tylko po to, aby uratować mnie. Nie miałam pojęcia kim był mój bohater. Wszystko zaczęło jakby odchodzić. Wszystko rozmyło się i stanęło za gęstą mgłą. Już po kilku chwilach nie byłam w stanie opierać się ciemności i odpłynęłam, krążąc po własnym umyśle. 
__________________________
Witajcie Cukiereczki :)
Dziś dodaję kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Jak myślicie, co będzie dalej?
Dobranoc,
The Dream.

4 komentarze:

  1. Naprawdę super blog! To jak piszesz bardzo zachęca do czytania, a historia fajnie zaczyna się rozkręcać.
    Nie mam zbytnio czasu i komentarz pisze na szybko, ale obiecuje, że następnym razem napisze coś więcej. + Dodaje do obserwowanych ;)
    Zapraszam też do mnie, dzisiaj pojawi się 3 rozdział <3
    http://hard-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej przeczytałam.. a teraz pora na kilka słów krytyki...
    Nie no żartuje prima aprilis, szczerze to tu kompletnie nie ma co krytykować, bo bardzo mi się podoba :D
    Już w tych trzech rozdziałach widzę pisarski talent!! ♥ Powinnaś ten talent rozwijać ;)
    Podziwiam cię że piszesz fantastykę, ja jestem za wielkim tchórzem żeby mieszać takie rzeczy w swoje opowiadania, uwielbiam takie nie stworzone akcje, ale totalnie nie umiałabym czegoś takiego napisać, pogubiłabym się no i nie mam takiej rozbudowanej wyobraźni żeby wymyślać coś fajnego, a może to kwestia tego że jestem za stara na takie rzeczy?... Mam nadzieje, ze nie, lubię fantastykę, ale ostatnio zauważyłam ze przerzuciłam się na książki bardziej młodzieżowe o tematyce romansu i w ogóle. Może dzięki twojemu opowiadaniu przypomnę sobie dlaczego tak bardzo to kochałam...
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością bardzo chcę widzieć co stanie się dalej i co to za mroczne postacie... Więc życzę weny!
    Całuje :*
    Aneta ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Zapomniałam dopisać, ze bardzo ale to bardzo podoba mi się twój szablon!! Jest prześliczny ♥ Sama robiłaś?

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję Ci za twoją opinię i... nie strasz mnie tak więcej! Myślałam, że serio coś jest nie tak :D
      Tak poważnie, to ja sama nie wiem, czy uda mi się coś takiego napisać... sama nie wiem :/
      Ale się postaram :) Jeśli chodzi o szablon, to nie. Nie robiłam go sama. Zrobiła mi go dziewczyna, która od niedawna ma swoją szablonarnię. Szablony robi bardzo szybko, ja swój miałam na drugi dzień od złożenia zamówienia :)
      Tutaj masz link, jeśli chciałabyś skorzystać :) --> http://grafikacentaura.blogspot.com/

      Pozdrawiam i przypominam o tym, że musisz jak najszybciej wstawić na swojego bloga 8 rozdział... :D

      Alicja♥

      Usuń

Obserwatorzy