sobota, 19 września 2015

Rozdział 4. - Okruchy popiołu.

Przypomina się, że imiona niektórych bohaterów zostały zmienione!! Jeśli jeszcze tego nie wiesz, wysyłam cię do zakładki "Bohaterowie II" ---> http://my-magic-world-forever.blogspot.com/p/bohaterowie-ii.html

P.O.V. Louis.
Siedziałem na schodkach przed Akademią i wdychałem dym papierosowy. Słońce chyliło się już ku horyzontowi. Po niebie rozlały się piękne barwy od pomarańczy po róże aż po fiolety i lawendę. Chmury jak żagle ogromnych jachtów sunęły powoli po bezkresie błękitnego nieba. Zaciągałem się trucizną i czułem w płucach przyjemne ciśnienie. Obracałem papierosa w dwóch palcach patrząc w skupieniu jak okruchy popiołu opadają na schody. 
Nagle słyszę jak drzwi za mną się otwierają, więc spoglądam za siebie. 
- Co tu robisz? - pytam brunetki, która siada obok mnie. 
- Musiałam na chwilę wyjść. - stwierdza Gabriella i lekko się do mnie uśmiecha. 
Siada obok mnie i patrzy na dziedziniec. Jej śliczne błękitne oczy omiatają każdy centymetr naszego otoczenia i zatrzymują się dłużej na mnie. Przez chwilę patrzy na mnie z uśmiechem, potem zjeżdża wzrokiem niżej, na moją dłoń. Przez dosłownie sekundę przygląda się truciźnie w skupieniu, by zaraz potem znów przenieść swoje dwa diamenty na mnie i bezkarnie wlepiając je w moje oczy. 
- Palisz. - stwierdza z przekąsem. 
- Od dawna... - potwierdzam po raz kolejny zaciągając się dymem. 
- Wyrzuć to świństwo! - rozkazuje. 
Przez krótką chwilę naprawdę mam ochotę wywalić tego szluga, ale w porę się opamiętuję. 
- Bez przesady... Gdybyś paliła wiedziałabyś jak to jest. - komentuję i po raz kolejny dzisiejszego dnia wypełniam płuca dymem. 
- Zgaś to! - nie odpuszcza. 
Patrzę na nią z politowaniem. Czy ona naprawdę twierdzi, że zdoła mnie do tego przekonać? 
- Nie. - odpowiadam, jednocześnie odwracając od niej wzrok. 
Widzę jak dziewczyna zaciska swoje drobne dłonie w malutkie piąstki. Szczerze mówiąc? Bawi mnie to. 
Prycham pod nosem wyraźnie rozbawiony, co oczywiście nie unika uwadze Black. 
- No i czego szczerzysz te swoje ząbki?! - pyta z wyrzutem. 
- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? - kiedy widzę, że dziewczyna niepewnie kiwa głową, kontynuuję. - Dlaczego tak ci na TYM zależy?
- Dlaczego?! Może dlatego, że nie mam ochoty patrzeć jak chłopak taki jak ty marnuje sobie życie przez takie gówno! - wykrzykuje mi prosto w twarz, po czym spuszcza wzrok na ziemię. 
Ja jednak podnoszę swoje oczy i natarczywie się w nią wpatruje. 
- Chłopak taki jak ja? - powtarzam jej słowa. - Czyli jaki?
- Młody, wysportowany, silny, przystojny... - zaczyna wymieniać coraz bardziej się czerwieniąc. 
Przez chwilę panuje cisza. Potem wyjmuję papierosa z ust i mocno przyciskam jego końcówkę o jeden ze schodków. Szlug wydaje z siebie cichy syk, a potem żar jego końcówki gwałtownie gaśnie. 
- Zadowolona? - rzucam w jej stronę i zanim zdąża odpowiedzieć wstaję ze swojego miejsca i wchodzę do budynku. 

Idę szybkim tempem przez korytarze Akademii. O tej porze raczej wszyscy siedzą na kolacji. Mimo to kiedy skręcam w lewo wpadam na kogoś. 
- Uważaj jak łazisz, stary. 
Podnoszę wzrok i napotykam ciemne oczy Malika. 
- Aa, to tylko ty. - wzdycham i przecieram oczy. 
- A co, spodziewałeś się kogoś innego? Kogoś o wiele mniejszego ode mnie? - dopytuje. 
- Co masz na myśli? - pytam roztargniony ruszając w dalszą drogę.
- No nie wiem... może na przykład Panna Black się tu gdzieś pałętała. 
Na dźwięk jej nazwiska gwałtownie staję, ale po chwili się opamiętuję i ruszam dalej. 
- Nie wiem o czym mówisz. - udaję głupiego. 
- Pff, daj spokój! Przecież widzę co się święci! - nie daje za wygraną. 
Powoli zaczyna mnie irytować. 
- Możesz ze mnie zejść? Jestem trochę zmęczony... 
- Czym? Kłótnią z tą twoją małolatą? - Malik lekko przymruża oczy i zakłada ręce na klatę. 
- Dobra! Jeśli masz jakiś problem to wal, a nie snujesz jakieś historyjki! - zaczynam poważnie się denerwować i tym samym podnoszę trochę ton mojego głosu. 
- Nie, stary! Jeśli ktoś tu ma problem to ty i nazywa się Gabriella Black!! - rzuca ostro, zaciskając swoją szczękę. 
Stajemy na jednym z korytarzy. Zayn stoi na przeciwko mnie i widzę jak zaciska pięści. Zresztą ja wcale nie jestem inny. 
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - mówię to już po raz setny, ale próbuję mówić w miarę spokojnie. 
- Nie wygląda... - komentuje Mulat. -Gdzie ona tam i ty... co twoje to i jej... Nie uważasz, że zachowujecie się trochę dziecinnie? - pyta, a ja prycham zirytowany. 
- Mówi to koleś, który w swoim życiu miał więcej lasek w łóżku niż chleba w gębie! - kpię, poruszając się niespokojnie. 
- Dobra, stary. Wyluzuj... - Zayn podnosi obie ręce w geście obronnym. Rozluźniam nieco mięśnie i czekam, aż brunet zacznie gadać. - Po prostu uważam, że ona cię... zmienia. 
- Jak to "zmienia"? - dziwię się. 
- No normalnie! Już nie jesteś tym samym Tomlinsonem co kiedyś. Przytulacie się, śmiejecie z głupot i patrzycie na siebie tak, że aż mnie mdli! Stary, nawet z Alice się tak nie zachowywaliście! 
Przez chwilę analizuję w głowie każde słowo wypowiedziane przez Zayna. 
- Chcesz powiedzieć... - zaczynam zakładając ręce na piersi. - ...że robię się miękki?
- No... mniej więcej. - brunet przytakuje głową. 
Milczę przez dłuższą chwilę, bo nie do końca dociera do mnie sens jego słów. Choć w głębi duszy przyznałem rację Malikowi nie miałem najmniejszego zamiaru przyznawać się do tego przed nim. Pieprzona duma. 
P.O.V. Gabriella. 
Idę jednym z milionów korytarzy w Akademii i zupełnie przypadkiem wpadam na tego ciotę Jake'a. Nawet przez chwilę wydaje mi się, że ten psychol na mnie czekał, ale nie mam ochoty zagłębiać się w ten temat. 
- Może uważałbyś jak łazisz, co?! - warczę i wymijam tego pajaca. 
Jednak on nie daje za wygraną, zresztą jak zawsze. 
- Tak sobie pomyślałem, że może zgodziłabyś się na lunch? - pyta, chociaż dobrze zna odpowiedź. 
- Chyba śnisz! - kpię. 
Zanim jednak zdążam zgubić go za rogiem korytarza Oliver zwinnym ruchem przygwożdża mnie do ściany. 
- Nie, księżniczko. Bo widzisz, gdyby to był sen... zgodziłabyś się.
Chłopak coraz bardziej się do mnie zbliża, a ja na chwilę wytrącam się z równowagi. Zatapiam się w jego oczach, ale gdy widzę jak na jego twarz wpełza satysfakcja natychmiast wybudzam się z transu. Pcham go rękoma i szybko uciekam w boczny korytarz. 
Ponownie wychodzę z Akademii na zalany słońcem dziedziniec. Mimo iż jest już połowa września pogoda nadal dopisuje, co niezmiernie mnie cieszy. niestety słońce świeci tylko na Felimackim niebie, bo w moim świecie pada deszcz i jest cholernie zimno. 
Udaję się w stronę bramy, aby wyjść spod Kopuły Ochronnej, przez którą nie mogę się teleportować na terenie szkoły. Gdy tylko znajduję się w "strefie dozwolonej" podnoszę prawą rękę w górę i zaciskam mocno powieki. Myślę o swoim pokoju w Londynie, a kiedy jestem już pewna swojego wyboru mocno szarpię rękę w dół. 
Kiedy otwieram oczy spostrzegam, że tuż przede mną rozpościera się w powietrzu dość spora... dziura. W miejscu gdzie powstała powietrze jest dużo cieplejsze, a kolory o wiele wyraźniejsze. Tak naprawdę to wygląda do po prostu jakby w jednym miejscu ostrość się zjebała i ktoś nałożył na to filtr instagramowy. Tyle. 
W trzy sekundy później byłam już we własnej sypialni przy Smile Street numer 7 w Londynie*
Chciałam jak najszybciej odrobić chemię i angielski zważając na to, że było już sporo po dwudziestej. Jak już wcześniej wspominałam za oknem lał deszcze, a na dalekim , ciemnym niebie widziałam rozbłyski połamanego nieba. 
Szybko uporałam się z pracą domową, kiedy tylko długopis wylądował w piórniku, zeszłam z krzesła i udałam się prosto do mojej prywatnej łazienki. Po długim, odprężającym prysznicu wyszłam z kabiny i dokładnie opatuliłam się jasnoniebieskim puchatym ręcznikiem. Wytarłam całe ciało oraz włosy, które potem dokładnie rozczesałam. Wróciłam do pokoju gdzie przebierając się w piżamę weszłam pod ciepłą pierzynkę
Przez kolejną godzinę przewracałam się z boku na bok i z brzucha na plecy wsłuchując się w rytmiczne i monotonne stykanie kropel deszczu o dach. Zastanawiałam się czy powinnam dzisiaj tak naskakiwać na Louisa z tą fajką? Jest dorosły, może robić co chce. Ale z drugiej strony nie pasowało mi to, że tak kompletnie mnie olał. Podobno byliśmy przyjaciółmi... a przynajmniej tak było. Bo teraz to nie jestem już pewna, czy przyjaciele to nie za wysoko.

* - Adres jest całkowicie wymyślony przeze mnie!!
____________________
Elo ziomki! #ziooomXD
Dokończyłam ten rozdział na szybko więc zdaję sobie sprawę z tego iż nie jest on doskonały, ale macie taki i nie wybrzydzać! xd
Oczywiście żartuję, bo jeśli macie jakiś problem to pisać na dole... Przyjmuję tylko krytykę konstruktywną!!! (czy jak to tam było xd)
Ale chyba nie jest tak źle, co?

Alicja.

3 komentarze:

Obserwatorzy